Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wołyńska pieta w Chełmie

Treść

Wyryta w granicie postać kobiety wynoszącej z płomieni martwego synka ma symbolizować w artystycznej wizji znanego z patriotycznych upamiętnień rzeźbiarza Witolda Marcewicza martyrologię pomordowanych, a później zapomnianych Kresowian.
- Nie tylko problemem są te liczne morderstwa, według historyków obliczane na 200 tys. ofiar, ale to największe wyzwanie moralne, które wyciska z ludzkiego serca łzy, to wspomnienie okrucieństwa - wskazywał w homilii ks. bp Józef Wróbel, sufragan lubelski, który przewodniczył rozpoczynającej uroczystość koncelebrze z udziałem m.in. bp. Marcjana Trofimiaka, ordynariusza łuckiego. - Rodzi się pytanie, jak to jest możliwe, że nawet realizując cele z osobistego przekonania słuszne, realizuje się je w taki brutalny sposób, że człowiek człowiekowi staje się wilkiem, że człowiek nad człowiekiem potrafi się pastwić, jak to możliwe, że człowiek ma satysfakcję, kiedy patrzy na człowieka konającego w straszliwych konwulsjach, człowieka dręczonego, okrutnie torturowanego? - pytał poruszony duchowny.
Pomnik jest efektem ponaddwuletnich starań Stowarzyszenia "Pamięć i Nadzieja" wspartych przez szereg chełmskich organizacji społecznych, instytucje państwowe, wszystkie główne siły polityczne i prywatnych ofiarodawców. Rada Miasta Chełma nazwała skwer, na którym postawiono pomnik, imieniem 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Jak głosi umieszczona na monumencie inskrypcja, poświęcony jest on nie tylko pamięci polskich ofiar ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich, ale i sprawiedliwym Ukraińcom zamordowanym przez banderowców.
Przybyli do Chełma z różnych stron kraju Kresowianie nie ukrywali, że są pod wrażeniem dramatycznej wymowy monumentu.
- Ta kobieta trzymająca własne dziecko nastąpiła nogą na siekierę, narzędzie zbrodni. Pomnik jest tak wymowny, że nic tu dodać, nic ująć - mówi Janina Kalinowska, uratowana z rzezi wołyńskiej jako kilkuletnia sierota, obecnie prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
Kalinowska pragnie, aby pomnik poświęcony ofiarom UPA stanął także w Warszawie, gdyż jest to stolica Polski. - Na razie taki upór jest u władzy, że nie możemy w Warszawie postawić pomnika - wyznaje z żalem. - Może, da Bóg, to się zmieni po wyborach, gdy dojdzie do władzy ktoś, kto będzie słuchał też nas, Wołyniaków.
W czasie uroczystości krytycznie nawiązywano do planowanego na wczesną jesień spotkania prezydentów Bronisława Komorowskiego i Wiktora Janukowycza w Ostrówkach na Wołyniu i w Sahryniu k. Hrubieszowa, wskazując, że może ono stanowić próbę relatywizacji zbrodni nacjonalistów ukraińskich, gdyż faktycznie zrównuje odwetowe działania Armii Krajowej z ludobójczymi atakami UPA. Jest to szczególnie niebezpieczne w sytuacji, gdy żyjący jeszcze weterani UPA nie przyznają się do skali i metod stosowanego wobec Polaków terroru.
- Czy po spotkaniu Janukowycz - Komorowski nad zbiorowymi mogiłami ofiar ludobójstwa OUN-UPA w Ostrówkach winien nastąpić drugi etap w Sahryniu, gdzie miała miejsce w istocie samoobrona połączonych oddziałów AK i BCh wyprzedzająca kolejny spodziewany atak nacjonalistów ukraińskich na bezbronne polskie wsie po tej stronie Bugu? - publicznie pytała poseł Beata Mazurek (PiS).
Adam Kruczek, Chełm
Nasz Dziennik - 19 września 2011

Autor: jc