Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wiatraki z zaskoczenia

Treść

Zdjęcie: M.Matuszak/ Nasz Dziennik
Mieszkańcy gminy Kutno nie chcą budowy farm wiatrowych tuż za swoimi oknami.
Jak zaznaczają, to już ostatni dzwonek, by obronić się przed wiatrakami, które mają stanąć w pobliżu ich domostw. Wedle planów, chodzi o dwie takie instalacje w Stanisławowie, które mają być usytuowane w odległości ok. 1 km od zabudowań, o dwa wiatraki w Byszewie – 600 m od zabudowań, i o kolejne dwa w Mariankach położonych ok. 500 m od zabudowań w Lesznie. Cztery wiatraki mają pojawić się też w Strzegocinie.
Jak poinformowała nas Jolanta Tomczyk, mieszkanka Byszewa, na obecną chwilę opracowany został projekt studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Kutno oraz projekt prognozy środowiskowej.
– Z treści studium wynika, że zostało ono opracowane w związku z możliwością lokalizacji urządzeń wytwarzających energię z odnawialnych źródeł energii w miejscowościach Byszew, Stanisławów, Marianki, Leszno, Strzegocin – wskazała.
Gmina nic nie mówi
Mieszkańców razi to, że zmiany planu zagospodarowania podejmowane są bez przedstawienia mieszkańcom szerokiej informacji o celach tych zmian, a o zamiarze budowy farm wiatrowych dowiadują się pocztą pantoflową. Bo jak wskazała Tomczyk, obwieszczenie o podjęciu w grudniu ubiegłego roku przez Radę Gminy Kutno uchwały w sprawie przystąpienia do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pojawiło się dopiero 12 lutego br. To właśnie szeroki zakres zmian wywołał zainteresowanie mieszkańców. Tak dotarli do protokołu z sesji rady gminy, na której przyjęto stosowną uchwałę.
– Z analizy protokołu okazało się, że głosowanie nad uchwałą w sprawie planu przestrzennego przewodniczący rady wprowadził pod obrady „na gorąco”. Z protokołu wynika także, że nikt, ani wójt, ani pracownik zajmujący się w gminie gospodarką gruntami, nie poinformował radnych, w jakim celu mają nastąpić zmiany w planie przestrzennym – wskazują mieszkańcy. Dalsze „śledztwo” ujawniło, że próby dokonania zmian w planie były podejmowane już dwa lata temu. To w tym okresie podpisywane były umowy wstępne z inwestorem i właścicielami gruntów.
Lokalizacja wiatraków wywołała sprzeciw mieszkańców, którzy wnieśli o uchylenie uchwały dającej zielone światło budowie elektrowni wiatrowych oraz o zawieszenie wszelkich postępowań administracyjnych związanych z możliwością lokalizacji elektrowni wiatrowych w gminie. Tak na jednej z sesji udało się uzyskać zapewnienie wójta, że nie podpisze decyzji na budowę wiatraków w trzech oprotestowanych lokalizacjach. Jednak głosowanie nad stosowną uchwałą zostało przesunięte już dwukrotnie. Kolejny termin został wyznaczony za tydzień.
– Czujemy się oszukani i zignorowani przez wójta, który traktuje gminę jak prywatny folwark, radę gminy jak maszynkę do głosowania, a nas jak powietrze – żalą się mieszkańcy.
Dlatego zwrócili się o pomoc do senatora Przemysława Błaszczyka i posła Marka Matuszewskiego z PiS, którzy w kwietniu br. pojawili się na sesji rady i rozmawiali z mieszkańcami oraz wójtem. Jak powiedział nam senator Błaszczyk, wójt zadeklarował, że dokumentacja dotycząca sprawy zostanie dostarczona do jego biura, i zapewnił, że w związku z panującą atmosferą wokół inwestycji sprawa zostanie wyciszona. Dokumenty dotąd jednak nie dotarły.
– Z pewnością pojawię się na najbliższej sesji rady gminy i będę namawiał, by podjąć uchwałę wykluczającą lokalizacje z budowy farm wiatrowych. Wydawało się, że ta sprawa została uzgodniona i nie ma powodów, by ją odkładać. Oczywiście, właściciele działek mają tu może inne zdanie, ale nie zapominajmy, że sprawa dotyczy większej liczy osób i trzeba ich punkt widzenia uszanować – zaznaczył senator.
Mieszkańcy wygrają?
Jak przypomniał Przemysław Błaszczyk, problem minimalnej odległości farm wiatrowych od budynków mieszkalnych mógłby być już dawno uregulowany ustawowo, co rozwiązałoby wiele lokalnych sporów, ale koalicja rządowa odrzuciła w projekcie ustawy o elektrowniach wiatrowych zapis, że mogą być one stawiane w odległości przynajmniej 3 km od domów. W takiej sytuacji głos mają gminy, które mogą te kwestie regulować lokalnym prawem.
– Tu nie chodzi o to, żeby zablokować farmy wiatrowe, ale żeby tego rodzaju inwestycje były przemyślane, uzgodnione, by były odsunięte te 2 km od zabudowań, tak by zabezpieczone zostały interesy wszystkich zainteresowanych. Trzeba działać z głową – dodał.
Mieszkańcy gminy liczą, że ich głos w końcu zostanie wysłuchany. Jak oceniają, obecnie wójt gra na zwłokę i wydaje się, że przed wyborami chce wyciszyć nastroje. To jednak nie oznacza, że problem wiatraków został rozwiązany. Bo jak wskazują mieszkańcy, jeśli ostatecznie plan zagospodarowania przestrzennego zostanie zmieniony z myślą o rozwoju farm wiatrowych, to wiatraki na pewno w gminie powstaną.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jerzy Bryła, wójt gminy Kutno, podkreślił, że decyzje dotyczące miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego będzie podejmować rada gminy, ale z atmosfery, jaka panuje w gminie, wnosi, że radni raczej przychylą się do głosów większości mieszkańców.
– Oceniam, że tam, gdzie mieszkańcy wyrażają sprzeciw, by wiatraków nie stawiać, to rada przychyli się do tych głosów i planów zagospodarowania nie zmieni. Co do pozostałych sołectw, plany raczej ulegną zmianie – podkreślił. Jak dodał, prace nad miejscowymi planami zagospodarowania powinny zostać zakończone jeszcze w tym miesiącu.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik, 10 czerwca 2014

Autor: mj