Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wewnętrzna wojna w PO rozgorzała na dobre

Treść

Kontrola skarbowa, Kancelarii Sejmu, komisji partyjnej Platformy, znów skarbowa, a może nawet i CBA - wiele wskazuje na to, że olsztyński układ spółdzielczy wypowiedział totalną wojnę posłance PO Lidii Staroń. Czyżby tropiąc korupcję polityczną w szeregach Platformy, naruszyła wiele interesów? - Od jesieni 2005 r., kiedy zostałam posłanką, mąż zrezygnował z dalszego pobierania unijnych dopłat do hektara. Prowadzi działalność gospodarczą, wykazując faktycznie uzyskane dochody w danym roku, które różnią się w poszczególnych latach, i płaci z tego tytułu należne podatki - stwierdziła Staroń. Zaznaczyła, że jako poseł nie ma obowiązku podawania dochodów współmałżonka w oświadczeniu poselskim (ze względu na rozdzielność majątkową), a zrobiła to, ponieważ opowiada się za przejrzystością w życiu publicznym. Wczoraj "Rzeczpospolita" podała, że urząd skarbowy zbadał oświadczenie majątkowe Staroń i jakoby zakwestionował dochody jej męża. Informacji o negatywnym wyniku kontroli urząd skarbowy nie potwierdził. Gazeta zasugerowała też, że sprawą zainteresowało się CBA (na odpowiedź z CBA czekamy). Dziennikarz oskarżył też posłankę, jakoby nie wykazała w oświadczeniach dopłat unijnych. W 2006 r. urząd skarbowy zakończył kontrolę całej działalności gospodarczej Staroniów, obejmującą dokumenty z 10 lat wstecz. - Kontrola zakończyła się stwierdzeniem, że mamy niewielką nadpłatę podatku i urząd nam tę kwotę zwrócił - twierdzi Staroń. W 2008 r. Kancelaria Sejmu przeprowadziła kontrolę w biurze poselskim Lidii Staroń, która również nie wykazała żadnych uchybień. Kontrola w biurze posła nie jest działaniem rutynowym, przeprowadza się ją bowiem wtedy, gdy są sygnały o nieprawidłowościach. Przed tygodniem Staroń skierowała do sądu pozew przeciwko "Rzeczpospolitej" o naruszenie dobrego imienia artykułem, w którym autor, były dziennikarz olsztyńskiego dodatku "Gazety Wyborczej", oskarżył ją, że skorzystała na ustawie spółdzielczej, którą sama jako poseł przygotowała. Zarzuty te okazały się gołosłowne w świetle dokumentów, co gazeta sama de facto przyznała w kolejnym tekście na temat Staroń, opublikowanym już po wniesieniu pozwu. Sprawa Lidii Staroń jest definitywnie zakończona. Zarzuty pod jej adresem nie potwierdziły się - stwierdziła komisja wewnętrzna PO po dokładnym zbadaniu zarzutów medialnych. Komisja, w której zasiadali rzecznik dyscypliny klubowej Mirosława Nykiel, Łukasz Abgarowicz i Grzegorz Dolniak, badała dokumenty oraz oświadczenie majątkowe Staroń, wysłuchała też jej wyjaśnień. W całym zgromadzonym materiale nie znaleziono niczego, co mogłoby nasuwać choćby cień podejrzenia, że Staroń skorzystała materialnie na nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, nad którą pracowała jako poseł. - Nie potwierdziło się to, co zarzucała "Rzeczpospolita", nie było ze strony Staroń naruszenia czy też nadużycia prawa dla własnych korzyści materialnych - powiedział nam wczoraj Grzegorz Dolniak. Pytany o najnowsze doniesienia medialne, powiedział, że zwrócił się do prokuratury i izby skarbowej z prośbą o informację, czy którykolwiek z tych organów podjął jakiekolwiek czynności. - Informacje od tych organów trafią na ręce marszałka, a ten, jeśli będzie to uzasadnione, może skierować sprawę do Komisji Etyki Poselskiej - poinformował Dolniak. Kwestia oświadczenia majątkowego Staroń była już badana w przeszłości, ale nie dopatrzono się naruszenia prawa. Dolniak potwierdził, że w oświadczeniu majątkowym formalnie nie trzeba wykazywać dochodów współmałżonka. Zaprzeczył, że Staroń jest traktowana inną miarą i sprawdzana skrupulatniej niż pozostali posłowie. Staroń doprowadziła do postawienia w stan oskarżenia prezesa największej w mieście spółdzielni mieszkaniowej Zenona P., zarzucała prezydentowi Olsztyna Czesławowi Małkowskiemu tolerowanie funkcjonowania agencji towarzyskiej na terenie osiedla mieszkalnego, prowadzonej przez szefa spółdzielni Domator, ujawniła nieprawidłowości w działalności klubowego kolegi Mirosława Sycza, członka stowarzyszenia Ordynacka, nie mówiąc już o jej konflikcie z szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim, który ma jej za złe, że wbrew jego woli przekonała klub PO do poparcia nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, umożliwiającej uwłaszczenie lokatorów. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-10-25

Autor: wa