Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spór premiera z ministrem

Treść

Ludwik Dorn odchodzi ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych i administracji. Pozostanie jednak w rządzie na stanowisku wicepremiera. Nowym szefem MSWiA zostanie prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek zmian w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. Wczoraj szef rządu miał przedstawić efekty przeglądu resortów. - Nie będzie żadnych wielkich rewelacji - oświadczył we wtorek Jarosław Kaczyński. Dzień później jednak do dymisji podał się wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn. Premier przyjął rezygnację swojego najbliższego współpracownika. Wiadomo tylko, że między Ludwikiem Dornem a Jarosławem Kaczyńskim doszło do poważnego sporu. Jego finałem była dymisja. - Z początkiem ostatniej dekady stycznia pan premier zażyczył sobie ode mnie doprowadzenia do konkretnej decyzji w jednej z dziedzin wchodzących w zakres mojej konstytucyjnej i ustawowej odpowiedzialności. Uznałem po namyśle sugerowane rozstrzygnięcie za rozstrzygnięcie obciążone dość poważnymi wadami. Dlatego już 24 stycznia w piśmie oddałem się do dyspozycji pana premiera, mówiąc, że nie podejmuję się doprowadzić do takiego rozstrzygnięcia - oświadczył Dorn, tłumacząc powody rezygnacji. - W ostatni poniedziałek odbyłem liczne i długie dyskusje z panem premierem, podczas których on przedstawił swoje racje i powody dla których życzy sobie takiego a nie innego rozstrzygnięcia, a ja podałem racje i powody dla których uważam, że rozstrzygniecie to nie byłoby najtrafniejsze i że nie podejmuję się doprowadzić do niego. Czas pokaże, kto miał rację. Życzę sobie i panu premierowi, by to on miał rację - mówił wicepremier. - Konstytucja i ustawy regulują stosunki między szefem rządu a ministrami. Jeżeli minister nie podziela w sposób głęboki i przemyślany zdania szefa rządu, że należy podjąć taką a nie inną decyzję, to minister podaje się do dymisji i w związku z tym we wtorek złożyłem na ręce premier dymisję - dodał Ludwik Dorn. - To mój rząd, to mój premier i w moim głębokim przekonaniu najlepszy premier po 1989 r. - podkreślił. Wicepremier zaznaczył, że premier podał też powody, dla których uważa, że pozostanie wicepremiera w rządzie jest "wysoce wskazane ze względu na interes publiczny i interes polityczny rządu i jego zaplecza". - Po namyśle uznałem, że w tym zakresie premier ma oczywistą racje. W związku z tym, choć nie ukrywam, że wolałbym być ministrem spraw wewnętrznych, a nie wicepremierem, zdecydowałem się kontynuować swoją obecność w rządzie - powiedział Ludwik Dorn. Wicepremier nie chciał powiedzieć, czego dotyczył spór. Wygłosił swoje oświadczenie i wyszedł z konferencji prasowej. Premier Jarosław Kaczyński, pytany o powody konfliktu, był równie tajemniczy jak Ludwik Dorn. - Chodziło o pewne różnice dotyczące koordynowania różnego rodzaju przedsięwzięć, które są prowadzone nie tylko przez MSWiA ale także inne resorty i inne służby. Była to kwestia czysto merytoryczna - oświadczył szef rządu. I stwierdził, że pewne sprawy muszą pozostać między osobami, które toczyły spór. Jego zdaniem nie ma sensu mówić o szczegółach. Jarosław Kaczyński powiedział tylko, że wymiana poglądów była "dyskusją starych kolegów, towarzyszy broni, która skończyła się konkluzją, że pan wicepremier pozostaje w rządzie jako mój zastępca". Według szefa rządu, rola Ludwika Dorna w rządzie nie zmaleje, lecz wzrośnie. W kuluarach Sejmu pojawiło się kilka wersji wydarzeń, które mogły doprowadzić do dymisji Dorna. Według niektórych polityków przyczyną rezygnacji mógł być konflikt personalny. Zdaniem naszych rozmówców nie jest wykluczone, że premier po przeglądzie resortów chciał zdymisjonować wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Surmacza, który zasłynął m.in. wysyłaniem policjantów z kanapkami do swojej głodnej koleżanki, która jechała pociągiem. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Dorn bronił Surmacza. Być może nie chciał ulec także premierowi. Zdaniem naszych rozmówców powodem sporu mógł być fakt, że Dorn wyskoczył przed szereg z żądaniem wprowadzenia komisarza w Warszawie. To właśnie szef MSWiA jako pierwszy ogłosił, że mandat Hanny Gronkiewicz-Waltz wygasł i w ratuszu powinien zastąpić ją komisarz. Tymczasem według nieoficjalnych informacji premier nie był zwolennikiem wprowadzania komisarza do warszawskiego ratusza. PiS nie ma kandydata na komisarza, ponieważ nikt nie chce podjąć się pracy, która będzie trwała tylko kilka tygodni. Być może dymisja jest związana z negatywną oceną tego, w jak sposób Ludwik Dorn kierował podległymi mu służbami. Według kuluarowych informacji premier od dłuższego czasu nie był zadowolony z sytuacji w policji. Dzisiaj miejsce Dorna w rządzie zajmie prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. - To bardzo dobra kandydatura - stwierdził wczoraj premier. Niewykluczone, że podczas zaprzysiężenia nowego ministra dojdzie do kolejnych zmian w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. - Chcę z góry zapowiedzieć, że są możliwe dalsze zmiany w rządzie, ale one będą następowały w takim cyklu, który wnika z potrzeb merytorycznych - stwierdził tajemniczo Jarosław Kaczyński. Odejście Dorna zaskoczyło większość polityków. Na wymienianej liście ministrów do wymiany są m.in. szef resortu środowiska Jan Szyszko oraz minister sportu Tomasz Lipiec. Od wczoraj nowym minister obrony narodowej jest Aleksander Szczygło, który zastąpił Radosława Sikorskiego. Wśród priorytetów w swej pracy szef MON wymienił sprawdzenie stanu przygotowań do misji polskich żołnierzy w Afganistanie. PAWEŁ RADUŁA "Dziennik Polski" 2007-02-08

Autor: wa