Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skandynawski romantyzm

Treść

Dawno, bardzo dawno temu przeczytałem słynne dzieło Knuta Hamsuna pt. "Głód". O mało nie wpadłem w depresję po tej lekturze. Mroczne to, przerażające, ktoś bardzo młody powiedziałby "dołujące" dzieło. Zniechęciło mnie to nie tylko do Hamsuna, ale i do całej literatury skandynawskiej. Powróciłem do niej po kilku latach i wręcz połykałem powieści katolickiej pisarki norweskiej Sigrid Undset. Ostatnio natrafiłem, zresztą we własnej biblioteczce, na powieść Hamsuna pt. "Pan". Zachęciła mnie do jej lektury informacja na okładce: "Poetycka powieść (...), jedno z największych osiągnięć artystycznych tego wybitnego norweskiego twórcy, zaliczana jest do arcydzieł literatury światowej". Faktycznie to ewidentnie poetyckie arcydzieło. Czyta się je wspaniale, zagłębiając się całym sobą w atmosferę północnonorweskiego lata. Samo to lato jest, można powiedzieć, w swojej istocie romantyczne i poetyckie. W ten oto sposób dowiadujemy się o jego pojawieniu się: "Pamiętam bardzo dobrze pewien dzień, dzień, w którym nadeszło moje lato. Słońce świeciło nocą i do rana zdążyło osuszyć mokrą ziemię, po ostatnim deszczu powietrze było łagodne i czyste". Skąd to słońce nocą? Czy to nie jakaś pomyłka? Wszystko staje się jasne wtedy, gdy napotykamy opis zachodu słońca: "Słońce ledwo zanurzyło swoją tarczę w morzu, a już znowu się wznosiło, czerwone, odmłodzone, jakby zachodziło tylko po to, żeby sie napić. Nikt by nie uwierzył, jak ono dziwnie działało na mnie nocami". Główny bohater mieszka w małej chatce w lesie, włóczy się z psem po górach, je tylko to, co upoluje lub złowi w morzu. Lato, które przeżywa w ten sposób, jest krótkie (od końca czerwca do końca sierpnia, gdy pojawiają się pierwsze przymrozki), ale intensywne, radosne, kipiące życiem, zielenią, kwiatami i motylami. Oderwany całkowicie od cywilizacji technicznej radzi sobie bez niej doskonale. Zawsze dokładnie wie np., która jest godzina. Określa czas według słońca, ale też na setki innych sposobów: "Określam go według przypływu i odpływu, według trawy, która pokłada się o pewnej porze, po następującym po sobie śpiewie ptaków, niektóre zaczynają śpiewać dopiero wtedy, kiedy inne milkną. Poznaję też porę po kwiatach, które zamykają się po południu, po liściach, które raz są połyskliwie zielone, to znowu matowe". W pewnym momencie, już pod koniec powieści, idzie do lasu, by wykrzyczeć w ciszy: "Dziękuję za tę samotną noc, za te góry, za odgłosy płynące z ciemności, za szum morza, który przepełnia moją duszę! Dziękuję za moje życie, za oddech i za łaskę, iż mogę przeżywać dzisiejszą noc. (...) Nasłuchuję ku wschodowi i nasłuchuję na zachód, tak nasłuchuję. To wiekuisty Bóg. (...) O, na moją nieśmiertelną duszę, dziękuję także i za to, że to ja właśnie jestem tym, który tu siedzi". Powieść pełna jest też tak charakterystycznego dla Hamsuna, a może po prostu dla Skandynawów, tragizmu, rozpaczy, poczucia beznadziei, ale jedno bezspornie z niej wynika: piękno, które ma wiele wspólnego z Bogiem, jest wspaniałym lekarstwem na nasze ludzkie bóle. Stanisław Krajski "Nasz Dziennik" 2008-01-31

Autor: wa