Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozmowa z Bogną Jóźwiak, szablistką AZS Poznań

Treść

Choć sezon rozpoczął się już w lutym, prawdziwe emocje zaczynają się w maju. - To prawda, przed nami walka o olimpijskie nominacje. Te starty będą najważniejsze i najtrudniejsze zarazem. Wszystkie przygotowywałyśmy się do nich najlepiej jak potrafimy, ale cel jest wyjątkowy. To będzie prawdziwy maraton - w ciągu dwóch miesięcy sześć startów w Pucharze Świata i mistrzostwa Europy. - I to tego w różnych zakątkach świata - Europie, Azji, obu Amerykach. Siedem niezwykle istotnych startów, ciężkie turnieje, z czego aż trzy typu Grand Prix - czyli zarówno indywidualne, jak i drużynowe. Do tego dochodzi szaleństwo wyjazdów. Okres zapowiada się "wariacki", ale szykowałam się do niego przez cały kwiecień. Jak wytrzymać takie natężenie startów? - Przez ostatnie tygodnie pracowałam ciężko nie tylko na planszy, ale też na siłowni i bieżni. Starałam się przygotować mięśnie, by wytrzymały wszystkie obciążenia i trudy. Pod względem fizycznym wszystko jest w porządku, jeśli tylko zgram to z techniką - powinno być dobrze. Jestem ostrożna co do prognoz na pierwsze starty, ale doświadczenia z lat minionych pozwalają optymistycznie spoglądać na najbliższe tygodnie. Ten maraton jest większym wyzwaniem dla organizmu czy psychiki? Do zmęczenia, które musi się pojawić, dochodzi przecież presja i stres. - Psychicznie jestem nastawiona dobrze. Zawsze wychodzę bowiem na planszę z konkretnym nastawianiem: mam do zrealizowania pewne zadania, trafienia i jeśli je dobrze wykonam - wygram. Staram się zatem skupić na danych akcjach i działaniach, nie myśleć zbyt dużo o stawce zawodów. Wiem, że jeśli jestem dobrze przygotowana fizycznie, nie muszę się martwić o organizm, walczy mi się dużo łatwiej. Odpowiadając zatem na pytanie - to naczynia połączone. Przygotowanie fizyczne przekłada się bezpośrednio na nastawienie psychiczne. Rywalizacja o olimpijskie paszporty zapowiada się pasjonująco także dlatego, że chętnych na nie - choćby w Polsce - jest naprawdę dużo. - Zgadza się, konkurencja jest ogromna i mocna. Kontuzję wyleczyła Ola Socha, która znajduje się w wysokiej formie. Coraz lepiej walczy Gosia Kozaczuk, z każdym niemal startem udowadniająca, że juniorka może z powodzeniem rywalizować z seniorkami. Nie zapominam o Irenie Więckowskiej; ekipa zatem jest silna i... dobrze. Na igrzyskach po raz pierwszy będzie bowiem rozgrywany turniej drużynowy szabli kobiet i to jest nasz cel numer jeden. Chcemy się nie tylko zakwalifikować, ale w Pekinie powalczyć o medale. Zeszły sezon był dla Pani przełomowy, jaki będzie obecny? - Postaram się co najmniej utrzymać poziom. Przede mną trudne zadanie - łatwiej bowiem zdobyć jakąś pozycję, niż później jej bronić - ale to mnie nie przeraża. Przeciwnie. Rok temu, nawet po zdobyciu dwóch medali mistrzostw Europy, przyznawała Pani, że wciąż uczy się szabli. Czy nauka już się zakończyła? - Nie, nie, trwa i pewnie potrwa jeszcze długo. Przede mną mnóstwo pracy i wiele zagadek szabli do odkrycia. Ta konkurencja wciąż się zmienia, przychodzą nowe zawodniczki, każda z nich wnosi coś innego, pojawiają się nowe umiejętności i techniki. Książka cały czas jest otwarta, czytam ją, do końca daleko. Przed szablą długo uprawiała Pani floret - jaka jest różnica między tymi typami broni? - Ogromna. Szabla jest dynamiczna, szybka, trafienia padają w mgnieniu oka, sytuacja na planszy nieustannie się zmienia. Floret jest bardziej spokojny, polega na wyszukiwaniu błędów przeciwnika, prowokowaniu go. Walki trwają dłużej, wydaje się, że dużo mniej się w nich dzieje. We florecie trzeba umieć być cierpliwym, przeczekać gorszy moment, by później zaatakować. W szabli czasu nie ma - albo ja zdobywam punkt, albo przeciwnik, muszę dużo szybciej podejmować decyzje. Większą rolę odgrywa refleks, nie można bać się ryzyka, lecz zarazem być świadomym jego konsekwencji. Decyzje muszą być nie tylko szybkie, ale i pewne: jeśli w trakcie akcji zaczyna się coś zmieniać i kombinować, zwykle popełnia się błędy. Cała sztuka polega na tym, aby być świetnie wyszkolonym fizycznie i technicznie, by nie myśleć o konkretnych ruchach, tylko wykonywać je automatycznie, intuicyjnie. Krótko mówiąc: jeśli ktoś lubi szybkie akcje i spontaniczne decyzje - szabla mu się spodoba. Osobom cierpliwym i konsekwentnym do gustu przypadnie floret. Skoro nauka wciąż trwa - gdzie dostrzega Pani największe rezerwy, które można poprawić, by było jeszcze lepiej? - Szczerze? Powinnam poprawić jeszcze każdy element. Pracuję cały czas nad dynamiką i ogólnie stroną fizyczną. Ogromne rezerwy widzę w technice. Mogę zatem jeszcze się rozwijać i to mnie cieszy. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-05-09

Autor: wa