Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przed nami reforma szkolnictwa zawodowego

Treść

Brak w kraju pracy odpowiadającej wykształceniu, krótko- i długoterminowe wyjazdy w celach zarobkowych za granicę, niedostosowanie zawodowe absolwentów do wymagań rynku pracy - to tylko niektóre wyzwania stojące przed młodymi Polakami. Niemożność znalezienia fachowców - to z kolei bolączka pracodawców, w ostatnim czasie widoczna chociażby w obszarze budownictwa. Aby obie strony były usatysfakcjonowane, nie wystarczą działania doraźne. Wicepremier Giertych zapowiada reformę szkolnictwa zawodowego. Sytuacja w szkolnictwie zawodowym jest dramatyczna - uważa wicepremier, minister edukacji Roman Giertych. Bardzo mało osób wybiera te szkoły, które mają na obecnym etapie rozwoju gospodarczego istotne znaczenie. - Duża część absolwentów jest rozchwytywana na rynku. Mamy program reformy szkolnictwa zawodowego i chcemy wprowadzić pewne zmiany - mówi Giertych. Zapewnia, że pomysłów w resorcie nie brakuje, jednym z nich jest wprowadzenie limitów punktowych na przyjęcia do szkolnictwa zwyczajnego. Część młodzieży automatycznie przechodziłaby do szkół zawodowych. Minister edukacji widzi też potrzebę dofinansowania tego typu szkół, ponieważ odchodzą z nich również nauczyciele. Już dziś obserwujemy, że w wielu branżach - np. w budownictwie - brakuje rąk do pracy. Wicepremier Giertych nie ukrywa, że konieczność znaczących zmian w kształceniu jest nieunikniona, jeżeli chcemy w dłuższej perspektywie mieć w Polsce odpowiednią liczbę pracowników w różnych zawodach. Jak się dowiedzieliśmy, system limitów punktowych mógłby zacząć funkcjonować już od przyszłego roku szkolnego. Dotyczyłby on uczniów kończących gimnazja. Wiceminister edukacji Sylwia Sysko-Romańczuk zaznacza wszakże, iż pomysł ten nie rozwiązuje problemów w sposób systemowy. Co można zrobić już dziś? Ministerstwo przekonuje, że trzeba zabezpieczyć uczniom gimnazjów możliwość korzystania z doradztwa zawodowego, i takie działania są podejmowane. - W tym obszarze przeznaczyliśmy więcej środków z Unii Europejskiej. Chcielibyśmy ten system doradztwa rozwinąć - mówi Sysko-Romańczuk. - Choć samo doradztwo nie rozwiązuje problemu, to jednak go łagodzi - wskazuje. - Lista zawodów zmienia się nawet w zależności od tego, kto ją prezentuje. Tak naprawdę chodzi o to, żebyśmy się dostosowywali nie do listy zawodów prezentowanej przez ministrów, tylko do rynku pracy - uważa wiceminister. Jak wyjaśnia, młodzieży należy wpajać szacunek dla pracy jako takiej i dla każdego zawodu. - W Polsce nie ma etosu pracy. Aby zaczęło się to zmieniać, potrzebna jest duża kampania społeczna pokazująca, że dobry zawód i dobrze wykonywana praca mają co najmniej taką samą wartość jak wykształcenie wyższe czy eksponowane stanowisko - przekonuje wiceminister. - Rozmawiałam z przedstawicielami cechów i oni to potwierdzają, że dobry piekarz czy fryzjer powinien być obdarzony w takim samym stopniu szacunkiem jak minister dobrze wykonujący swój zawód - dodaje Sysko-Romańczuk. Jednym z możliwych rozwiązań byłaby popularyzacja edukacji zawodowej z wykorzystaniem systemu dualnego, łączącego teorię z praktyką. Zdaniem specjalistów, takie podejście gwarantuje przygotowanie na dobrym poziomie absolwentów do wykonywania pracy zaraz po ukończeniu szkoły. System ten jest w Polsce wykorzystywany obecnie na bardzo niskim poziomie. Profesor Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych podkreśla, że na 700 tys. uczniów naszych szkół zawodowych korzysta z niego tylko 89 tys., w Europie zaś taki sposób nauki zawodu dominuje. Wiceminister Sylwia Sysko-Romańczuk ma świadomość tej dysproporcji; jednocześnie sama wiąże nadzieje w ścisłej współpracy z pracodawcami. - Chcielibyśmy umożliwić pracodawcom tworzenie szkół realizujących konkretne potrzeby. Jest to pewien pomysł, ale niemający charakteru systemowego. Pomysł systemowy to budowa krajowego systemu potwierdzania kwalifikacji - mówi wiceminister. Jeszcze nie wiadomo, kiedy ta idea zostanie opracowana w szczegółach i wdrożona; może to potrwać nawet kilka lat. - Nasza koncepcja polega na tym, że młody człowiek, który uczy się zawodu, dzisiaj dużo czasu poświęca na ogólną wiedzę, natomiast za mało na naukę praktyczną. Dlatego chcielibyśmy, aby powstał system umożliwiający traktowanie zawodu jako zbioru określonych kwalifikacji, potwierdzanych następnie w wyżej wymienionym systemie - informuje Sysko-Romańczuk. Pierwsza praca nie może być kompletnym zaskoczeniem. Powołując się na przykład praktyk z Danii, Witold Woźniak z Krajowego Ośrodka Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej tłumaczy, że system dualny to nie tylko przemienność nauczania. - To jest również kwestia pewnych uregulowań prawnych, zachęcających pracodawców do partycypowania w kształceniu zawodowym - mówi. Jak dodaje, ma to szansę sprawnie funkcjonować, gdy zostaną stworzone odpowiednie regulacje podatkowe. Płacąc podatek na rzecz kształcenia zawodowego, pracodawcy mieliby możliwość odzyskania tych pieniędzy np. przez zorganizowanie miejsc dla odbywania praktycznej nauki zawodu. - Ten system w przypadku Duńczyków się sprawdza, ponieważ pracodawcom zależy na odzyskaniu pieniędzy wpłacanych w formie podatku - podkreśla Witold Woźniak. W jego przekonaniu, kształcenie dualne jest również jednym z warunków łagodnego wejścia na rynek pracy, ponieważ młodzież już na etapie uczenia się poznaje rzeczywistość zawodową. Szersze zastosowanie takiego modelu byłoby korzystne dla absolwentów szkół uczących zawodu, także z punktu widzenia zapotrzebowania na rynku pracy. To nie może być blokada aspiracji Zapytany o poziom szkolnictwa zawodowego w Polsce poseł Zbigniew Girzyński (PiS), zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, wskazuje, że jest w tym obszarze wiele zaniedbań. Jedna z przyczyn ma podłoże historyczne. Jak przypomina Girzyński, zasadnicze szkoły zawodowe stanowiły enklawę, do której kierowano osoby niekwalifikujące się do dalszego kształcenia. Trzeba było jednak je przyjmować ze względu na przymus edukacyjny. - Następnie był pomysł, który de facto sprowadzał się do likwidacji szkolnictwa o charakterze zawodowym. Dzisiaj widać, że nie było to dobre rozwiązanie, bo z jednej strony mamy osoby nieposiadające kwalifikacji zawodowych i trudno im jest znaleźć pracę, z drugiej zaś, pojawiają się całe obszary zawodów, gdzie poszukuje się osób do wykonywania określonych prac i tu pojawia się problem z fachowcami, ponieważ ich nie ma - zauważa poseł Girzyński. Jego zdaniem, system edukacji zawodowej powinien być tak skonstruowany, że wchodzący na rynek pracy absolwenci będą potrafili podejmować taką pracę, na jaką jest zapotrzebowanie. Girzyński jest też przekonany, że kształcenie zasadnicze zawodowe powinno mieć odpowiednią jakość, która będzie umożliwiała kontynuację nauki na poziomie średnim i wyższym. Obecna sytuacja stanowi dla rządu silną motywację do szukania elementów, które będą budowały funkcjonalny system kształcenia zawodowego. - Przede wszystkim chodzi o zwiększenie liczby osób kształconych w konkretnych zawodach z jednoczesnym polepszeniem poziomu kształcenia - mówi Girzyński. - Trzeba jednak pamiętać, że my reagujemy na zaniedbania wielu lat, które nam pozostawiono. To nie jest tak, że można pociągnięciem ręki nawet najlepszego ministra czy premiera ten problem rozwiązać, ponieważ są to działania, których efekty widać po kilku, a nawet kilkunastu latach - przypomina poseł PiS. Z myślą o młodych Dnia 27 marca br. zyskał akceptację rządu międzyresortowy "Krajowy plan działań na rzecz zatrudnienia na rok 2007". Program ten zawiera diagnozę istniejącej sytuacji i perspektywę działań w sferze zatrudnienia. W odniesieniu do młodzieży przewidziane są takie programy, jak "Poradnictwo zawodowe dla młodzieży" w Mobilnych Centrach Informacji Zawodowej i Młodzieżowych Centrach Kariery oraz "Pośrednictwo pracy dla młodzieży" w Młodzieżowych Biurach Pracy. Pierwszy, długofalowy, obejmie 170 tys. młodych osób. Jeszcze w tym roku ma wychodzić do młodych z nowoczesną, multimedialną ofertą dotyczącą informacji na temat zawodów, szkół zawodowych, jednostek szkolących i kursów. Spodziewany efekt jego wdrożenia to przygotowanie do aktywnego poszukiwania pracy i planowania własnej kariery zawodowej. Z kolei program "Pośrednictwo pracy dla młodzieży" jako cel stawia sobie zwiększenie szans zatrudnienia młodych osób poprzez prowadzenie i doskonalenie usług pośrednictwa pracy. Ma się to odbywać m.in. przez udostępnianie kiosków multimedialnych i komputerów z dostępem do internetu, tworzenie punktów pośrednictwa pracy w miejscach łatwo dostępnych, umożliwianie kontaktu z potencjalnymi pracodawcami, organizowanie targów i giełd pracy czy też udostępnianie informacji na temat pośrednictwa i rynku zatrudnienia. Planowane jest objęcie tym programem 180 tys. osób i uzyskanie powyżej 160 tys. miejsc pracy. Z informacji przedstawionych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w ubiegłym roku aż 20,6 proc. osób bezrobotnych spośród wszystkich zarejestrowanych stanowili ludzie młodzi w przedziale wiekowym od 18 do 24 lat. Jacek Sądej "Nasz Dziennik" 2007-05-04

Autor: wa