Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przed czym chroni immunitet

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Prokurator generalny Andrzej Seremet nie przekonał posłów co do słuszności przeszukania pokoju sejmowego Jana Burego (PSL) bez wcześniejszej zgody Sejmu na uchylenie posłowi immunitetu.

Przeszukania u szefa klubu PSL Jana Burego prokurator i funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego dokonali na początku lipca w związku ze sprawą przestępstw korupcyjnych dotyczących funkcjonariuszy publicznych. Prokurator generalny Andrzej Seremet, przedstawiając wczoraj w Sejmie informację w sprawie działań prowadzonych przez organy prokuratury wobec posła Jana Burego przekonywał – powołując się na swoje ekspertyzy – że przepisy dotyczące poselskiego immunitetu nie zawierają zakazu dokonywania tego typu czynności. Ponadto przeszukania – uzasadniał Seremet – które odbyły się zarówno u posła Jana Burego, jak i u wiceministra infrastruktury, posła Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Rynasiewicza, miały uniemożliwić ewentualne ukrycie dowodów. – Czynności należało przeprowadzić niezwłocznie, bowiem przedmioty mogące stanowić dowody w sprawie mogły zostać ukryte. W istocie były to czynności dowodowe niecierpiące zwłoki. Zostały przeprowadzone po niezbędnym zweryfikowaniu i analizie gromadzonego na bieżąco materiału w tej sprawie – uzasadniał Seremet.

Andrzej Seremet informował, że 10 lipca prokurator i funkcjonariusze CBA weszli do hotelu sejmowego w celu przeszukania pokoju hotelowego posła Burego. – O wszystkim osobiście została poinformowana marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Zapewniono, że czynności odbędą się w możliwie dyskretny sposób. […] Gdy poseł Bury przybył na miejsce, został zapoznany z postanowieniem o żądaniu wydania rzeczy. Zapewnił, że nie dysponuje tymi przedmiotami, i rozpoczęło się przeszukanie. W toku przeszukania pomieszczeń Jana Burego nie znaleziono istotnych przedmiotów dla sprawy – stwierdził prokurator generalny. Nie ujawniono natomiast wyniku przeszukania u wiceministra Rynasiewicza.

Posłowie mają inne zdanie

Uzasadnienie przeszukania sejmowego lokalu użytkowanego przez posła większości Sejmu nie przekonało. Witold Pahl (PO), podobnie jak prokurator Seremet, powoływał się na ekspertyzy prawne, z których jednak płynęły przeciwne wnioski niż z ekspertyzy prokuratora generalnego. – W tej sprawie należy jednoznacznie stwierdzić, że te działania naruszyły zasady wynikające z Konstytucji – stwierdził poseł Platformy. Zdaniem Pahla, przed podjęciem tego rodzaju działań prokurator powinien wystąpić do Sejmu i poczekać na zgodę na uchylenie immunitetu poselskiego parlamentarzysty, którego sprawa dotyczy. Według posła PO, gdyby zastosować logikę działania prezentowaną przez prokuratora generalnego, można byłoby uznać, że każdego posła można w każdej chwili poddać rewizji na podstawie jakichś podejrzeń. – Będziemy oczekiwali na orzeczenia w tym zakresie od niezawisłych organów, bo tego wymaga nie tylko powaga tej izby, ale przede wszystkim podstawy funkcjonowania demokratycznego państwa polskiego i zasada lojalności państwa do obywateli, którzy mogą dzisiaj czuć się w państwie niepewnie, mogą czuć, że podstawy demokracji zostały naruszone – stwierdził Pahl.

Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wiceprezes PiS Mariusz Kamiński zwracał natomiast uwagę, że mimo podjęcia przez służby działań w trybie niecierpiącym zwłoki dowodów nie udało się uzyskać. – Tryb ten podejmowany jest po to, aby uniemożliwiać ukrycie dowodów przestępstwa. Nasuwa się oczywiste pytanie, z jakiego powodu przeszukania zostały dokonane tak późno. Od chwili zatrzymania biznesmenów do przeprowadzenia przeszukań minęło 10 dni. Oczywiste jest to, że ten okres pozwala na ukrycie i pozbycie się wszelkich obciążających dowodów. W takiej sytuacji tryb niecierpiący zwłoki staje się farsą – zauważył Kamiński. Jan Bury poinformował, że złożył do sądu zażalenie na działania prokuratury.

Wyjaśniał, że sam wpuścił prokuratora, by można było dokonać przeszukania, gdyż nie chciał stworzyć wrażenia, że ma coś do ukrycia. – Czym innym jest jednak wyrażenie zgody, a czym innym fakt, że na tego typu działania prokuratury się nie godzę – dodał Bury. Przypominał, że postępowanie nie jest prowadzone przeciwko niemu, lecz w sprawie. Donald Tusk ocenił wczoraj, iż „nie ulega wątpliwości, że działania prokuratury nie wykraczały ponad normy prawne”. Jednakże – zaznaczył – „oczywistym nakazem dobrego obyczaju” wydaje się być odpowiednio wcześniejsze poinformowanie marszałka Sejmu o zamiarze przeprowadzenia tego typu działań.

Znałem, ale nie brałem

Sprawa, w związku z którą dokonano przeszukań u polityków Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, dotyczy afery korupcyjnej na Podkarpaciu. Na początku lipca zatrzymano członków zarządu paliwowej spółki Maante z Leżajska. – Obaj podejrzani przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia na temat prowadzonej przez siebie działalności korupcyjnej, wskazując m.in. na utrzymywanie relacji o takim charakterze z prokuratorem apelacyjnym w Rzeszowie i jednym z prokuratorów tej jednostki w stanie spoczynku – poinformował prokurator Seremet.

Prokuratura Apelacyjna w Warszawie postawiła zarzut z artykułu 230a paragraf 1 kodeksu karnego dotyczącego udzielenia korzyści majątkowych w zamian za pośrednictwo w załatwieniu sprawy. Obaj podejrzani pozostają na wolności. Zastosowano wobec nich poręczenie majątkowe. Znajomości z biznesmenami nie wypiera się ani poseł PSL, ani też minister i poseł Platformy. – Wiele razy spotykałem się z właścicielem tej firmy w różnych sprawach, tak jak spotykam się z innymi przedsiębiorcami – stwierdził Bury. Szef klubu PSL zaznaczył, że ta firma paliwowa działa na Podkarpaciu od ok. 20 lat i jest dobrze znana w regionie. – Dziwne, żebym ich nie znał – stwierdził wczoraj wiceminister infrastruktury Zbigniew Rynasiewicz. Poseł Platformy wyjaśniał, że biznesmeni zwrócili się do niego o pomoc. – Mieli problemy z otrzymaniem kredytu i zwrócili się do mnie z prośbą, czy nie mógłbym im pomóc w spotkaniu w Banku Gospodarstwa Krajowego. I takie spotkanie miało miejsce – stwierdził. Rynasiewicz odpierał jednak zarzuty, by za pomoc otrzymał jakąś materialną gratyfikację.

Artur Kowalski
Nasz Dziennik, 26 lipca 2014

Autor: mj