Przebudowa gdańskiej starówki
Treść
Z Tomaszem Korzeniowskim, dyrektorem zbiorów i głównym konserwatorem zabytków bazyliki Mariackiej w Gdańsku oraz prezesem gdańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Protest gdańskiego TOnZ, wspierany przez gdańskie oddziały Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków i Stowarzyszenia Historyków Sztuki oraz Stowarzyszenie "Nasz Gdańsk", w sprawie budowy w Gdańsku "teatru szekspirowskiego" według projektu prof. Renato Rizziego, adresowany do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego został odrzucony. Skargę oddalił również Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Czy złoży Pan odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego od wyroku wojewódzkiego sądu administracyjnego?
- Decyzja w tej sprawie uzależniona będzie od stanowiska zarządu gdańskiego oddziału TOnZ oraz pozostałych organizacji społecznych sprzeciwiających się inwestycji. Wiele zależy od treści uzasadnienia wyroku sądu. Przede wszystkim interesuje nas, dlaczego sąd akceptuje sprzeczność pomiędzy wytycznymi konserwatorskimi a treścią decyzji zezwalającej konserwatora wojewódzkiego. Jeżeli znajdziemy logiczne wytłumaczenie, chociaż trudno je sobie wyobrazić, prawdopodobnie odstąpimy od złożenia skargi kasacyjnej. Zarząd oddziału to ciało kolegialne i zgodnie z ustawą o stowarzyszeniach, decyzje zapadają tutaj wspólnie. Na dzień dzisiejszy nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie na kwestię, czy złożymy skargę kasacyjną, czy nie. Uważam, że sprawa powinna być przejrzysta i wierzę w to, że sąd rzetelnie uzasadnił swoją decyzję.
Czy głównym powodem protestu TOnZ jest fakt, że masywna bryła tego budynku przesłoni piękny widok na zabytkową gdańską starówkę?
- Przede wszystkim zależy nam na rzeczowej dyskusji z władzami miasta na temat ważnych decyzji podejmowanych w zakresie przebudowy historycznego centrum Gdańska, która w tej chwili jest realizowana. Gdańsk był odbudowywany po II wojnie światowej konsekwentnie według koncepcji nakreślonej przez profesora Jana Zachwatowicza, generalnego konserwatora zabytków. Niestety, dzisiaj ten dorobek jest niweczony przez lokalizowanie budowli, które w niezwykle kontrastowej formie naruszają tradycyjny charakter zabudowy gdańskiego historycznego Śródmieścia. Dotychczas udało się władzom w dosyć szybkim tempie doprowadzić do zmiany wizerunku najstarszej części portu gdańskiego w pobliżu dawnego grodu książąt pomorskich z dynastii piastowskiej. Tam, gdzie jest serce najstarszej części Gdańska, powstają budowle, które łamią zasady dotychczasowego traktowania tej dzielnicy Gdańska. Od XV do XIX wieku tworzona była w tym obszarze architektura o charakterze tradycyjnym - z ceramicznym pokryciem dachowym, podziałami stolarki okiennej, z elewacjami pokrytymi tynkiem, cegłą, czasami detalem architektonicznym. To, co w tej chwili powstaje, w jaskrawy sposób odróżnia się od pozostałej części historycznego centrum Gdańska i jest to kontrast niekorzystny. Obserwujemy coś, co można nazwać degradowaniem historycznego wizerunku gdańskiej starówki. W ten nurt dynamicznych przemian urbanistycznych wpisuje się, niestety, w sposób niekorzystny monumentalny projekt "teatru szekspirowskiego", który został zaproponowany i stworzony przez włoskiego architekta Renato Rizziego. Warto podkreślić, że projekt ten został zgłoszony do konkursu architektonicznego, natomiast zgodnie z wyrokiem zespołu arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych, nie miał on prawa być w jego ramach oceniany.
Dlaczego?
- Ze względu na wielokrotne złamanie regulaminu konkursu. Trzeba przypomnieć, że inni konkurenci, którzy trzymali się zasad regulaminu konkursu, zgłaszali oficjalne protesty i zespół arbitrów uznał ich słuszność, skazując Fundację Theatrum Geadense - głównego organizatora konkursu - na karę finansową. W wyroku wykluczono możliwość legalnego wprowadzenia projektu Renato Rizziego do realizacji, przynajmniej w ramach konkursu. A ten był jedyną drogą do wyłonienia wykonawcy projektu, chociażby ze względu na to, że do tegoż konkursu wytyczne wydał wojewódzki konserwator zabytków w oparciu o ustawę o ochronie zabytków.
Jakie były te wytyczne?
- Przede wszystkim zakładały one, że planowana budowla nie może dominować nad otoczeniem historycznym, musi szanować przestrzeń historyczną, w szczególności nie może negatywnie wpływać na fortyfikacje średniowieczne, które ciągną się wzdłuż południowego skraju Głównego Miasta. Podkreślano nawet konieczność zachowania tzw. wartości niematerialnych dotyczących nazewnictwa samego budynku. Wojewódzki konserwator zabytków zwracał uwagę, że powinno się zachować nazwę związaną z budynkiem, który stał tu faktycznie, a była nim szkoła fechtunku. Budynek ten historycznie nigdy nie nazywał się "teatrem szekspirowskim". Żadnemu z historyków do dzisiaj nie udało się takiej informacji znaleźć, nie ma dowodów na to, że przez cały XVII wiek w Gdańsku rzeczywiście zagrana była choć jedna sztuka Szekspira.
Polemizował Pan ostatnio na ten temat w "Dzienniku bałtyckim" z prof. Jerzym Limonem, który konsekwentnie od wielu lat powtarza swoją wersję, że były one tutaj grane za życia Szekspira...
- Z mojego punktu widzenia muszę powiedzieć, że jest to smutne, że na tekst dotyczący zagadnień merytorycznych adwersarze stosują przede wszystkim ataki personalne, bez odniesień do samego projektu. Profesor Limon, co z przykrością stwierdzam, skupił się właśnie na atakowaniu mojej osoby. Poza tym nadal buduje mit będący dziełem jego życia, który dotyczy właśnie przedstawień szekspirowskich w XVII-wiecznym Gdańsku. Czy nie jest to forma wprowadzania w błąd opinii publicznej? Przecież do dzisiaj, jak już mówiłem, żadnemu z historyków nie udało się odnaleźć jakiejkolwiek wzmianki o konkretnej sztuce Szekspira, która w Gdańsku w XVII wieku była zagrana. Twierdzenia takie są wyłącznie oparte na domniemaniach. Niestety, profesor Limon brnie w tych insynuacjach, które stworzył prawie dwadzieścia lat temu i cały czas je promuje. Do dzisiaj nie wycofał się też z błędów, które popełniał ze względu na brak znajomości źródeł historycznych. Teoria profesora Limona runęła całkowicie w momencie, gdy okazało się, że budynek, który według niego funkcjonował za życia Szekspira i miał być wzorowany na londyńskim teatrze Fortune, w rzeczywistości wzniesiono 19 lat po śmierci słynnego dramaturga. Budynek wcale nie był teatrem, tylko szkołą fechtunku wyłącznie do tego wzniesioną i tak powinien się on dziś nazywać zgodnie z wytycznymi wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Jak wyglądał budynek szkoły?
- Historyczny budynek szkoły fechtunku zbudowany był w niewielkiej formie 20 x 20 metrów jako sala ćwiczeń szermierczych. Według obliczeń dr. Marcina Gawlickiego, miał około 600 m kw. powierzchni. Natomiast budynek zaprojektowany przez Renato Rizziego ma 10 600 m kw. Boczna klinkierowa elewacja budynku ma być długa na 131 metrów. W tym momencie mamy więc 17-krotne przekroczenie gabarytów historycznej budowli. Czy nie jest to drastyczne naruszenie wytycznych konserwatora? Śmiem twierdzić, że bardziej drastycznego naruszenia nie można sobie w tym momencie wyobrazić. Mamy więc perspektywę wzniesienia w Gdańsku, na terenie przedpola widokowego Głównego Miasta, budowli, która całkowicie zasłoni cenny zespół architektoniczny szczególnie dla przechodniów czy turystów przejeżdżających ulicą Podwale Przedmiejskie. To przedpole widokowe, które istnieje w tym miejscu, zostało świadomie pozostawione w odbudowie historycznego centrum Gdańska. Przez XIV, XV, XVI i połowę XVII wieku był to teren niezabudowywany, znajdowały się tutaj fosy. Dopiero właśnie w latach 30. XVII wieku powstała tam wspomniana szkoła fechtunku, ale nie odróżniała się ona gabarytami od otaczającej zabudowy. Miała proste drewniane elewacje i spadziste dachy.
Jak to się w ogóle stało, że projekt Rizziego został zaakceptowany?
- Jest to efekt konsekwentnych działań Fundacji Theatrum Gedanense. Pomimo zastrzeżeń natury prawnej zgłoszonych przez kilka organizacji społecznych aktualnie inwestycja jest przygotowywana do realizacji. Projekt ten był oceniany również przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Jednak dwuznaczna treść uzasadnienia decyzji ministra oparta została o stwierdzenie, że planowane zamierzenie budowlane "nie pozostaje w rażącej sprzeczności" z wytycznymi konserwatorskimi.
"Teatr szekspirowski" to nie jedyny kontrowersyjny projekt ostatnich lat na Pomorzu, podobny charakter mają plany zagospodarowania Wyspy Spichrzów w Gdańsku. Wystarczy też wspomnieć o skandalicznej próbie tzw. rewitalizacji zamku w Ciechanowie. Skąd przyszła do nas moda na nieszanowanie własnego dziedzictwa narodowego?
- Mamy tu do czynienia z dążeniem do zerwania z tradycyjnym charakterem architektury powstającej obecnie w historycznych miastach. Większość projektowanych nowych budynków wyróżnia się jednolitymi szklanymi powierzchniami okien i dachów, które często nie posiadają już tradycyjnych pokryć ceramicznych. Elewacje pokrywa się w większości prostokątnymi panelami z różnych materiałów, co w ogólnym wyrazie przypomina stylistykę urządzeń AGD. Jeśli do tego dodamy setki samowolnych przekształceń drewnianych okien na uproszczone okna plastikowe, dojdziemy do wniosku, że w przyszłości zabytkowe śródmieście Gdańska może stracić wiele z tego, co najcenniejsze, z krajobrazu historycznego miasta. Trzeba też pamiętać, że obecnie w Gdańsku realizowanych jest wiele pozytywnych działań zmierzających do podwyższenia turystycznej atrakcyjności. Trwa konsekwentne usuwanie asfaltu i przywracanie bruku na licznych średniowiecznych uliczkach gdańskiego Głównego Miasta. W tym tygodniu, na spotkaniu z mieszkańcami, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przedstawił plany rekonstrukcji wielu słynnych gdańskich przedproży. Co roku miasto dotuje prace konserwatorskie przy najcenniejszych zabytkach. Tak więc pozytywne działania i dobre intencje władz są widoczne i należy wyrazić nadzieję, że efekt tych działań nie zostanie zniweczony ambicjami współczesnych architektów i inwestorów, którym bardziej zależy na pozostawieniu po sobie trwałego nowoczesnego śladu, niż wtopieniu się w unikatową historyczną zabudowę jednego z najcenniejszych zabytkowych miast w Europie. W najważniejszych kwestiach decydujące zdanie powinno należeć do Głównej Komisji Konserwatorskiej przy generalnym konserwatorze zabytków, która jest niezależnym ciałem opiniodawczym złożonym ze specjalistów. Niestety, w przypadku "teatru szekspirowskiego" sprawa nie została jej przedłożona, pomimo oficjalnych wniosków, które zostały skierowane do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przez Stowarzyszenie Konserwatorów Zabytków i Stowarzyszenie Historyków Sztuki. Mam nadzieję, że był to przypadek incydentalny. Żadna ogólnopolska gazeta do dzisiaj tych spraw nie publikuje. "Nasz Dziennik" prawdopodobnie jest jedynym medium, które naświetli sprawę na forum ogólnopolskim. Mogę tylko za to podziękować.
Dziękuję Panu za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-06-13
Autor: wa