Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podwyżka składki przyklepana

Treść

Bez poprawek Senat przyjął wczoraj uchwaloną w środę przez Sejm uderzającą w przedsiębiorców nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, która zakłada podwyższenie składki rentowej. W wyniku nowelizacji zwiększą się koszty zatrudniania pracowników. Od lutego składka rentowa płacona przez przedsiębiorców za pracowników wzrośnie o ponad 44 procent.

Po nowelizacji ustawy składka rentowa płacona przez przedsiębiorców za każdego zatrudnionego pracownika wzrośnie z 4,5 proc. podstawy wymiaru do 6,5 procent. Z 6 proc. podstawy wymiaru do 8 proc. wzrośnie natomiast składka rentowa płacona przez drobnych przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Przed ostatecznym rozstrzygnięciem kształtu ustawy wiceminister pracy Marek Bucior najpierw w Sejmie, a wczoraj w Senacie przekonywał parlamentarzystów, że podniesienie kosztów pracy nie wpłynie na wzrost bezrobocia. Opowiadał senatorom, że gdy za rządów Prawa i Sprawiedliwości obniżano składkę rentową, nie przełożyło się to - według niego - na spadek bezrobocia. Zakłada więc, że przy wykonywaniu przeciwnego ruchu radykalnie negatywnych skutków być nie powinno. Jeśli tak by było rzeczywiście i wysokość składki rentowej nie miałaby większego wpływu na cokolwiek, to dziwne, iż rząd zdecydował się ją podnieść zaledwie o 2 punkty procentowe, gdyż takie sięgnięcie do kieszeni przedsiębiorców zapewnić ma rządowi miliardy złotych w budżecie państwa.
Rząd spodziewa się, że w przyszłym roku wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wzrosną o blisko 7 miliardów złotych. W skali całych finansów publicznych - choćby ze względu na to, iż wyższa składka oznacza większe koszty firm - efekt podwyżki w 2012 roku oceniono na prawie 4 miliardy złotych. W rządowym uzasadnieniu do ustawy czytamy m.in.: "Należy oczekiwać, że wpływ proponowanego rozwiązania nieznacznie zwiększy koszty pracy. Wydaje się, że wpływ podniesienia kosztów pracy będzie bardziej odczuwalny dla małych podmiotów gospodarczych, zatrudniających do kilku osób oraz pewnych grup osób prowadzących działalność gospodarczą na progu jej rentowności. Ponadto możliwe jest zmniejszenie konkurencyjności podmiotów gospodarczych, szczególnie o niskiej rentowności". Dowiadujemy się także, że "Wzrost kosztów pracy prowadzi do zmniejszenia popytu na pracę oraz może zmniejszyć przestrzeń do ewentualnego wzrostu wynagrodzeń".
Nawet część senatorów Platformy Obywatelskiej, którzy "z urzędu" popierali podwyżkę kosztów pracy, nie powtarzała za wiceministrem Markiem Buciorem przygotowanej na potrzeby chwili rządowej propagandy o "praktycznie żadnym wpływie wysokości składki rentowej na rynek pracy". Tłumaczyli natomiast, że sytuacja - konieczność walki z rosnącym zadłużeniem - wymaga właśnie, aby podjąć trudną decyzję o wzroście składki. Przeciwko podniesieniu obciążeń przedsiębiorców opowiadali się senatorowie Prawa i Sprawiedliwości, przekonując, iż wzrost kosztów pracy może spowodować bezrobocie wyższe o 150-200 tys. osób. Zdaniem Grzegorza Biereckiego, wiceprzewodniczącego senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, który złożył wniosek o odrzucenie nowelizacji ustawy, rząd nie szuka pieniędzy tam, gdzie powinien. - Bardzo żałuję, że rząd zaczyna ratowanie finansów państwa od takich ustaw. Może powinien zacząć od innych ustaw - poszukać tych pieniędzy tam, gdzie one naprawdę są. Może powinniśmy zacząć od podatku bankowego. Zysk sektora bankowego był rekordowy, około 15 miliardów złotych. Dlaczego takie ustawy nie są przedstawiane? Błąd polega na kolejności poszukiwania pieniędzy - stwierdził Bierecki. Inny senator PiS, Bogdan Pęk, ocenił, iż gdy po całej kadencji rządów PO "załamała się koncepcja gospodarowania" rządu Tuska, to zaczęto przerzucać koszty tych rządów na zwykłych ludzi. Wytknął też rządowi, że w sytuacji, gdy sięga do kieszeni przedsiębiorców, od początku roku sam sobie wypłacił kilkadziesiąt milionów złotych premii. - Panowie, nie róbcie sobie z nas jaj. Jak szukamy oszczędności, to musicie zacząć od siebie - stwierdził podczas debaty Pęk. Ocenił, że na zatrudnionych dodatkowo podczas rządów Platformy Obywatelskiej 70 tys. urzędników można byłoby zaoszczędzić około 5 miliardów złotych.
Artur Kowalski

Nasz Dziennik Piątek, 23 grudnia 2011, Nr 298 (4229)

Autor: au