Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Palikot szkodzi

Treść

Platforma Obywatelska, analizując wyniki wyborów prezydenckich w poszczególnych okręgach, przyjrzy się także działaniom przewodniczącego lubelskiej PO Janusza Palikota. Przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna zapowiedział wczoraj, że Palikot zostanie zapytany o wyniki kandydata Platformy w Lublinie i na lubelszczyźnie, gdzie Bronisław Komorowski przegrał z Jarosławem Kaczyńskim. Rozliczać Palikota za przegraną w Lublinie chce również Radosław Sikorski.
W przeciwieństwie do wsi i małych miasteczek, gdzie przeważnie w niedzielnych wyborach zwyciężał Jarosław Kaczyński, mieszkańcy dużych miast częściej stawiali znak "x" przy nazwisku kandydata Platformy.
Wielkomiejski elektorat z tak wielką dyscypliną wspierał Bronisława Komorowskiego, że ten wygrał nawet w Rzeszowie, stolicy województwa podkarpackiego, gdzie Jarosław Kaczyński uzyskał najwyższe poparcie (65,19 proc.) ze wszystkich województw.
W skali całego kraju był jednak wyjątek: Lublin. To jedyne miasto wojewódzkie, w którym Jarosław Kaczyński pokonał Bronisława Komorowskiego - stosunkiem głosów 50,25 proc. do 49,75 procent. Ogółem w całym województwie lubelskim kandydat Platformy Obywatelskiej poniósł sromotną klęskę, otrzymując jedynie 37,15 proc. głosów, podczas gdy na kandydata Prawa i Sprawiedliwości głosy oddało 62,85 procent wyborców.
Szef klubu Platformy Grzegorz Schetyna poinformował wczoraj, że - tak jak po każdych wyborach - partia przeanalizuje ich wyniki. - Trzeba się zastanowić, jakie błędy były popełnione. Janusz Palikot też będzie pytany o wynik, jaki uzyskał w Lublinie i na Lubelszczyźnie - zapowiedział Schetyna. Tuż po pierwszych doniesieniach Państwowej Komisji Wyborczej wskazujących, że Lublin jest jedynym miastem wojewódzkim, w którym Bronisław Komorowski nie wygrał, rozliczenia Janusza Palikota domagał się Radosław Sikorski. Szef MSZ zapowiadał, że sprawą porażki w Lublinie zajmie się zarząd Platformy. Sikorski był kontrkandydatem Komorowskiego w wiosennych prawyborach w Platformie, które miały wyłonić kandydata PO w wyborach prezydenckich. Dopóki kierownictwo Platformy nie przekonało Palikota, że ma siedzieć cicho, ten systematycznie atakował konkurenta Bronisława Komorowskiego, przekonując m. in., iż "wybór między Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim to wybór pomiędzy kandydatem PO i kandydatem PO-PiS-u, a może nawet PiS-u".
To, że Bronisław Komorowski nie wygrał w Lublinie, może o tyle zastanawiać, że Palikot to oddany przyjaciel Komorowskiego, który dla zapewnienia swojemu kandydatowi wyborczego zwycięstwa byłby gotowy zrobić chyba wszystko. Ale może właśnie dlatego, że na czele Platformy w Lublinie stoi taka, a nie inna osoba, tym razem wielkomiejski elektorat wolał opowiedzieć się za kandydatem z innej opcji politycznej? Mieszkańców Lublina Palikot najwyraźniej nie przekonał swoim "piknikiem", który "przypadkiem" zorganizował w tym samym miejscu i czasie, w którym wiec wyborczy miał Jarosław Kaczyński. W czasie swojej imprezy Palikot próbował przekrzyczeć osoby przemawiające na wiecu kandydata PiS.
Sam Palikot próbował znaleźć wytłumaczenie porażki swojej i Platformy w Lublinie. Przekonywał m.in., że na większą liczbę głosów dla Kaczyńskiego wpłynęło 6 tysięcy osób, które w Lublinie nie zagłosowały, lecz wzięły zaświadczenia o możliwości oddania głosu poza miejscem zamieszkania. Powołując się na "socjologów", Palikot stwierdził, że wczasowicze chętniej popierają Komorowskiego.
Mieliśmy również manewr Janusza Palikota z rozpaczliwą próbą odwrócenia uwagi od tej prestiżowej porażki kolejnymi "pytaniami". Poseł Platformy stwierdził, że w wielu kościołach złamano ciszę wyborczą, a księża mieli wzywać do poparcia Jarosława Kaczyńskiego. - Około stu komisji wyborczych na Lubelszczyźnie było ulokowanych w pobliżu parafii. Czy nie powinno być tak jak za sklepami z alkoholem, że komisje muszą być oddalone od kościołów? - pytał Palikot. Zdążył również zadać pytanie, czy podczas katastrofy smoleńskiej śp. prezydent Lech Kaczyński był trzeźwy.
Januszowi Palikotowi, jako człowiekowi Platformy do zadań specjalnych, w ramach wewnątrzpartyjnych rozliczeń jak zwykle zapewne włos z głowy nie spadnie. Jego partyjni antagoniści mogą mieć teraz tylko chwilę satysfakcji z tego, że Palikot pokazał, że potrafi co najwyżej gadać, a kiedy przychodzi co do czego, nie umie zadbać o wymierne korzyści dla partii i na swoim terytorium zwyczajnie nawala. Co więcej, to Janusz Palikot może dziś otwierać szampana. Jego najgroźniejszego oponenta w partii Grzegorza Schetynę koledzy z PO odstawiają na boczny tor. Wraz z objęciem funkcji marszałka Sejmu Schetyna ma zostać pozbawiony stanowiska sekretarza generalnego PO, który sprawuje nadzór nad strukturami partii w terenie.
Artur Kowalski Sławomir Nowak (PO):
"Zaangażowanie kleru przeciw nam to istotny agregat negatywnych sił, z którymi musieliśmy się zmierzyć".
"Kościół popełnił duży błąd, przekraczając granice zaangażowania politycznego".
Janusz Palikot (PO):

"Nie zrzucajcie wszystkiego na Palikota, tylko też się trochę zajmijcie klerem".
"Wygrana Komorowskiego, to wygrana z klerem".

Nasz Dziennik 2010-07-07

Autor: jc