Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Orange Ekstraklasa

Treść

Po wtorkowej, przedostatniej kolejce Orange Ekstraklasy, zmienił się lider, ale najważniejsza zagadka wciąż jest nierozwiązana. Nie znamy bowiem mistrza Polski, dziś bliżej tytułu jest Zagłębie Lubin, ale wcale nie musi go zdobyć. Walka Zagłębia i Bełchatowa rozgrzewa kibicowską społeczność do gorąca od dobrych kilku tygodni. Obaj rywale mecze świetne przeplatają gorszymi, zaskakująco tracą punkty, potykają się o outsiderów. Presja i nerwy robią swoje, dlatego w ostatniej, sobotniej serii spotkań zdarzyć się może wszystko. Bo oto we wtorek Bełchatów przegrywa u siebie z Wisłą Kraków, która trzy dni wcześniej została u siebie upokorzona przez Groclin. Wisłą - do tego waleczną, z charakterem i umiejętnościami. Oto Cracovia gromi na własnym stadionie Górnika Łęczna, tego samego, który w piątek walczył do upadłego i pokonał Zagłębie. Teraz się poddał. Liga jest dziwna, pewne wydarzenia trudno zrozumieć racjonalnie. Dlaczego w sobotę może być inaczej? Przyznam szczerze - nie zazdroszczę Legii Warszawa. W sobotę podejmie u siebie Zagłębie. Ma już zapewnione trzecie miejsce w tabeli, więc nawet porażka podium jej nie zabierze. Ale jeśli przegra - to się porobi! Bo Bełchatów gra w Szczecinie i raczej na pewno zgarnie komplet punktów. W takiej sytuacji Zagłębie będzie musiało wygrać na Łazienkowskiej, by obronić pierwszą pozycję. Jeśli przegra bądź zremisuje - mistrzem zapewne zostanie GKS. Co zatem zrobi Legia? Zwolennicy spiskowej teorii dziejów już zacierają ręce. Gdy wygra po twardej walce - obwieszczą, iż najpewniej dostała "wspomożenie" finansowe od Bełchatowa. Gdy przegra - oczywiście w świat wyślą informację, że dogadała się z Lubinem. Nie zazdroszczę Legii, bo jest w trudnej sytuacji. Wierzę tylko, że będzie chciała się pożegnać ze swymi kibicami godnie i w wielkim stylu i zrobi wszystko, by sobotni mecz wygrać. W duchu czystej rywalizacji. Pisk "Nasz Dziennik" 2007-05-25

Autor: wa