Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowy lider Orange Ekstraklasy

Treść

Kraków powoli zaczyna zapominać o Henryku Kasperczaku. Wisła Macieja Skorży gra bowiem coraz efektywniej i efektowniej zarazem, zdobywa mnóstwo bramek, a od soboty prowadzi w ligowej tabeli. Najbliższe dwie kolejki dadzą odpowiedź na pytanie, na co tak naprawdę Białą Gwiazdę stać. Najpierw wiślaków czekają bowiem derby z Cracovią, a później pod Wawel zjeżdża stołeczna Legia. Wisła Kasperczaka była synonimem tego, co najlepsze w polskiej piłce klubowej ostatnich lat. Żadna inna drużyna nie grała tak ładnie dla oka i nie odnosiła takich sukcesów. Skorża, gdy obejmował krakowian, miał tego świadomość. - Każdy trener przychodzący do Wisły musi się najpierw zmierzyć z mitem Kasperczaka - mówił. Miał rację. Każdy jego poprzednik z legendą przegrywał. Czy to Werner Liczka, Jerzy Engel, Dan Petrescu, Dragomir Okuka, czy Adam Nawałka. Żaden nie przepracował na Reymonta nawet roku. Dziś się wydaje, że były asystent Pawła Janasa z reprezentacji Polski może być pierwszym, który tę serię przełamie. Bo zespół pod jego wodzą już gra ładnie, zwycięża, przewodzi tabeli, a trener chce jeszcze więcej. Na początku sezonu dużo mówiło się o Legii, nie przez przypadek. Bo niedoceniani podopieczni Jana Urbana wygrywali mecz za meczem, a co za tym idzie, zyskiwali coraz mocniejszą wiarę w siebie. To przekładało się na postawę na boisku. Teraz jednak są już za plecami Wisły. Porażki w Kielcach z Koroną i Poznaniu z Lechem kosztowały ich utratę pozycji lidera. Krakowianie jako jedyni nie przegrali jeszcze w lidze meczu. Odnieśli osiem zwycięstw. Tylko dwa razy zremisowali. Strzelili najwięcej, aż 29 bramek. Osiem z nich zapisał na koncie Paweł Brożek, siedem Marek Zieńczuk. Opisując Skorżę, najlepiej skupić się na tych właśnie dwóch zawodnikach. Brożek długo uchodził za wielki, ale niespełniony talent. Frustrowały go niewykorzystywane sytuacje, nie potrafił unieść ciężaru odpowiedzialności za grę ofensywną po odejściu Macieja Żurawskiego i Tomasza Frankowskiego. Dziś wreszcie pokazuje, że można na nim polegać. Więcej - nie tylko trafia do bramek rywali, ale i mocno pracuje w defensywie, cofa się, próbuje rozgrywać. Naprawdę, obserwuje się jego grę z przyjemnością. Zieńczuk w zeszłym sezonie nie strzelił ani jednego gola. Latem działacze chcieli bez żalu oddać go do Groclinu. Zawodnik sprawiał wrażenie przybitego, ale zawziął się i teraz jest jedną z pierwszoplanowych postaci nie tylko Wisły, ale i ligi. W dziesięciu meczach zdobył już siedem bramek, kilka wyjątkowej urody. Zaliczył trzy asysty. Odzyskał pewność siebie i radość z gry. Skorża poukładał Wisłę, nadał jej swojego szlifu. Pod jego wodzą drużyna znów gra efektownie, ofensywnie, do przodu, nie zadowala się nikłym prowadzeniem. Jak za Kasperczaka funkcjonują skrzydła, zawodnicy wymieniają się pozycjami, próbują niekonwencjonalnych rozwiązań. Nic dziwnego, że na ich grę patrzy się z radością. Pewnie, nie brakuje i mankamentów. I dziś zdarzają się mecze, w których krakowianie podchodzą do rywala na zbytnim luzie i przekonaniu o swej wyższości. Sam Skorża nie potrafi chyba do końca wykorzystać potencjału Dariusza Dudki, zmieniając mu pozycję na boisku, niekoniecznie z pożytkiem dla wielce zdolnego zawodnika. Ale liczby nie kłamią - w ostatnich trzech meczach wiślacy zdobyli aż trzynaście bramek. Przeskoczyli Legię w tabeli i... o ich sile oraz możliwościach przekonamy się wkrótce. Bo przez wiślakami dwa najważniejsze mecze w rundzie. Najpierw derby z Cracovią, a potem hit jesieni - bój z Legią. W tych potyczkach poznamy klasę i charakter drużyny. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-10-09

Autor: wa