Majątek stoczni podzielony
Treść
Podział majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie w celu ich sprzedaży został dokonany w oparciu o kryteria, które wcale nie muszą uwzględniać możliwości kontynuacji produkcji statków, a uwzględniają jedynie kryteria odpowiadające potrzebom deweloperów - takie obawy zgłaszają stoczniowcy. W prasie ukazały się wczoraj ogłoszenia o sprzedaży majątku stoczni w Szczecinie, dzisiaj mają się ukazać podobne ogłoszenia dotyczące stoczni w Gdyni.
Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski poinformował wczoraj o terminie przetargów na majątek stoczni w Szczecinie i Gdyni, w wyniku których zakłady te zostaną sprzedane inwestorom, którzy - zgodnie ze specustawą stoczniową - nie muszą wcale prowadzić produkcji okrętów. Jedynym kryterium wyboru nowych właścicieli podzielonego majątku stoczniowego będzie zaoferowana przez nich cena.
Jak informował prezes Agencji, majątek Stoczni Szczecińskiej Nowa został podzielony na 11 zespołów, a stoczni gdyńskiej na 38. Według Dąbrowskiego, podziału dokonano w taki sposób, aby można produkować tam np. konstrukcje stalowe lub wiatraki energetyczne, a jeśli nabywca wyodrębnionych części majątku będzie chciał kontynuować produkcję stoczniową, to dokonany podział ma mu to umożliwić.
Do tych zapewnień prezesa Agencji wątpliwości zgłaszają związkowcy ze stoczni. - Podział majątku powinien uwzględniać możliwość kontynuacji produkcji statków, jednak mam obawy, że majątek niekoniecznie został podzielony według tych kryteriów, a więc według funkcjonalności, z uwzględnieniem ciągłości technologicznej, tylko podzielono go według działek geodezyjnych - podkreśla Dariusz Adamski, przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdynia. Dziwi go także podział gdyńskiej firmy aż na 38 części, gdyż początkowo miały to być 24 zespoły. - Nabywca, kupując halę produkcyjną, może nie mieć dostępu do mediów elektrycznych i w związku z tym nie będzie zainteresowany produkcją, bo transformator będzie gdzie indziej i hala gdzie indziej - dodaje Adamski.
Przetargi mają się odbyć w połowie maja, a jeśli nie uda się wybrać nabywców, to zostanie przeprowadzona aukcja. Gdyby i w jej wyniku nie sprzedano majątku stoczniowego do końca maja, ma być ogłoszona upadłość obu zakładów. Oznacza to, że mogą się sprawdzić zapowiedzi przedstawicieli KE, którzy odradzali nabywanie polskich stoczni, zachęcając potencjalnych nabywców, aby poczekali, bo później majątek ten będzie do nabycia za "złotówkę".
W prasie ukazały się wczoraj ogłoszenia o przetargach na sprzedaż majątku Stoczni Szczecińskiej Nowa, dzisiaj ma się ukazać ogłoszenie dotyczące stoczni w Gdyni. Zdaniem opozycji, w sprawie polskich stoczni realizowany jest zapowiadany przez Platformę plan ich sprzedaży zgodny z oczekiwaniami Brukseli. - PO ustami posła Sławomira Nitrasa i wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika odżegnywała się od propozycji, aby do specustawy stoczniowej wpisać wymóg, by podział majątku dokonał się w oparciu o kryteria zakładające, by przynajmniej jedna z części umożliwiała potencjalnemu nabywcy kontynuację prac stoczniowych - uważa Joachim Brudziński, poseł PiS. Dodaje, że Platforma zrealizowała scenariusz unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, która jeszcze kilka dni temu zapytywała ministra skarbu, czy na pewno majątek zostanie podzielony w taki sposób, aby nie można było kontynuować produkcji statków.
Komisja Europejska uznała, że pomoc udzielona stoczniom w Gdyni i Szczecinie jest nielegalna. Dała polskiemu rządowi czas na wyprzedaż majątku zakładów do końca maja 2009 r. i w ten sposób - zdaniem KE - przedsiębiorstwa mają być uratowane. W styczniu weszła w życie tzw. specustawa stoczniowa, która jest bezkrytyczną ze strony rządu Donalda Tuska realizacją wymagań UE.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-03-17
Autor: wa