Kryzys w myśleniu o rodzinie?
Treść
Dochodzą z Rzymu dobre wieści. Podczas ostatniego synodu poświęconego rodzinie udało się biskupom zablokować homoseksualne lobby. Tak te wydarzenia ostatecznie zdiagnozował Papież Franciszek. Sodomia jest stałym elementem kananejskiego kultu, dzisiaj nazywanego satanizmem, przeciwstawnego prawdziwej czci jedynego Boga, o którą walczył Naród Wybrany z czcicielami Baala. Ta cześć jedynego Boga wyraża się najpierw w szacunku dla Jego pierwszego przykazania (znanego z Księgi Rodzaju), czyli uczestniczenia w Bożym dziele stwarzania człowieka i zaludniania ziemi. Sodomia to nie tylko brak odpowiedzi na to wezwanie, ale wręcz jej karykatura. Ujawnił się jednak poważny kryzys w Kościele dotyczący myślenia o rodzinie. Jest on zatem poważniejszy niż sam kryzys rodziny. Jakże poradzić sobie z kryzysem rodziny, jeśli nie potrafimy go zrozumieć? Dla jego rozumienia proponowane są dzisiaj różne metody i narzędzia, ale czasami pomija się najbardziej właściwe.
Nie zawiedli na synodzie polscy biskupi. Zamiast miotania gromami potępienia na sodomitów ks. abp Stanisław Gądecki podał argumenty, czyli odwołał się do narzędzia rozumu. Od wieków to polskie narzędzie walki o dobro. Dość przypomnieć aktywność rektora Pawła Włodkowica na Soborze w Konstancji (1414-1418). Zaapelował o uszanowanie ludzkiego rozumu w przekazywaniu chrześcijaństwa, czyli oparcie się na sile argumentów, a nie sile mieczów, jak wtedy „nawracali” Krzyżacy.
Siłą argumentów posłużył się polski kardynał Karol Wojtyła podczas Soboru Watykańskiego II, ratując Kościół przed już przygotowanym, ale wypaczonym dokumentem w sprawie małżeństwa i rodziny. Ojcowie Soboru posłuchali kardynała Wojtyły nie z powodu jego pięknej wymowy czy duchowego uroku, ale mocy przedstawionych przez niego argumentów. Dysponował takimi argumentami, bo całą pracę naukową poświęcił przecież filozofii małżeństwa i rodziny, jak to wyjawił w jednej ze swoich prac, wciąż jednak jakby ukrywanych w specjalistycznych bibliotekach.
Po ujawnieniu się sodomitów z planami ich „witania” w Kościele ks. abp Gądecki przypomniał gigantyczne dzieło na temat rodziny pozostawione przez św. Jana Pawła II. Jest to dzieło nie tylko teologiczne, ale wpierw filozoficzne. Teologia bez filozofii przestaje być sobą, co również, i to wielokrotnie, przypominał polski Papież.
Chociaż ujawniony ostatnio kryzys w Kościele został przezwyciężony, to jednak jest sygnałem, aby podjąć zaradcze działania. Wszelakie kryzysy pokonuje się odpowiednimi ku temu środkami. Kryzys w budownictwie przezwycięża się przy pomocy dobrych budowniczych, a na kryzys ekonomiczny aplikuje się środki postulowane przez dobrych ekonomistów. Mamy dzisiaj całkiem duże grono osób uważających się za specjalistów od rodziny. Lekarze, psychologowie, socjologowie, pedagodzy i teologowie niekiedy nawet uważają swoją dyscyplinę za jedynie kompetentną w sprawach rodziny. Historia chrześcijańskiej Europy jest pełna przykładów arcyszkodliwego dla chrześcijaństwa mieszania granic kompetencji rozmaitych nauk, co dobrze było widoczne u schyłku średniowiecza. Nadwerężono jego dorobek nie tylko z zewnątrz, ale nade wszystko od wewnątrz, i to przez niektórych najbardziej gorliwych i najbardziej inteligentnych chrześcijan. Znakomicie pokazuje ten proces Etienne Gilson (w książce „Jedność doświadczenia filozoficznego”), tomista, najwybitniejszy znawca myślenia średniowiecza. Kończy się ta epoka powszechnym zwątpieniem w możliwości ludzkiego rozumu, Bożego dzieła, otwierając w ten sposób drogę Lutrowi i innym „reformatorom”, rozbijającym chrześcijaństwo. Jeśli św. Tomasz z Akwinu rozróżnił poznanie filozoficzne od poznania teologicznego, to inni gorliwi chrześcijanie tej epoki „podejmują w sposób radosny dzieło unicestwienia tego, co stworzył sam Bóg”, dowodząc, że „pobożne dusze nie potrzebują wiedzy filozoficznej”. Dzisiaj także niektórzy mniemają, że kryzys myślenia o rodzinie da się przezwyciężyć bez filozofii.
Marek Czachorowski
Nasz Dziennik, 21 października 2014
Autor: mj