Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kowalczyk na podium w Davos

Treść

Do soboty szwajcarskie Davos było jednym z niewielu miejsc na narciarskiej mapie, w którym Justyna Kowalczyk nie stawała na podium. Nasza mistrzyni olimpijska wreszcie się jednak przełamała, zajmując drugie miejsce w biegu na 10 km techniką klasyczną zaliczanym do klasyfikacji Pucharu Świata. Wczoraj była trzecia w sprincie techniką dowolną, ale sędziowie orzekli, że w finale zabiegła drogę jednej z rywalek, i karnie przesunęli ją na ostatnie miejsce.
Obie wielkie rywalki, bohaterki igrzysk w Vancouver, wróciły w Davos do rywalizacji po krótkiej przerwie. Nie startowały w Duesseldorfie, skupiając się na treningach i szlifowaniu dyspozycji. Norweżka, co sama przyznaje, w całym sezonie chce przygotować kilka szczytów formy. Polka, po spokojnym początku, ma krok po kroku iść do przodu, osiągając w pewnym momencie optimum. Na razie Kowalczyk, choć czuje się coraz mocniej, nie jest jeszcze w stanie podjąć skutecznej walki z Bjoergen, co było widać choćby na trasie sobotniego biegu. Podobnie jak we wszystkich startach obecnego sezonu - a i w końcówce poprzedniego - Norweżka biegła na poziomie nieosiągalnym dla kogokolwiek. Wyruszyła na trasę 30 sekund za naszą reprezentantką, na każdym pomiarze czasu była najszybsza, a tuż przed metą dogoniła Kowalczyk. Obie panie wpadły na nią niemal jednocześnie, co oznaczało, że Bjoergen była od Polki lepsza o około pół minuty - dokładnie 29,3 sekundy. Biegaczka z Kasiny Wielkiej nie była jednak takim obrotem sprawy rozczarowana. Przeciwnie - nie ukrywała radości z wyników. Zajęła drugie miejsce, trzecią Theresę Johaug (Norwegia) wyprzedzając o 39,1 s, a czwartą Finkę Aino Kaisę Saarinen już o 1.37,3 minuty. Cieszyła się z "przełamania" Davos, kolejnego dobrego startu. A że znów uległa Norweżce? Na tym etapie przygotowań inny rezultat byłby niespodzianką. Trzeba jednak oddać Bjoergen, że prezentowała się nadzwyczajnie. Biegała niczym perfekcyjnie zaprogramowana maszyna, z ogromną mocą, bez chwili zawahania.
Norweska gwiazda była też oczywiście faworytką wczorajszego sprintu techniką dowolną. Już podczas eliminacji uzyskała najlepszy czas (Kowalczyk - 18.), potwierdzając, że ma wielką chrapkę na kolejny w sezonie triumf. Do finału awansowała pewnie, ale z każdym kolejnym startem wiatr w żagle łapała i Polka. Decydująca rozgrywka znów zatem zapowiadała się jako starcie dwóch wielkich rywalek, choć chętnych do triumfu specjalistek od sprintu było więcej, choćby Włoszka Arianna Follis i Słowenka Petra Majdic. Kowalczyk rozpoczęła spokojnie, może za bardzo, by w pewnym momencie niesamowicie przyspieszyć. Awansowała na drugie miejsce, za niedoścignioną Bjoergen, ale metę minęła na trzecim. Na samym finiszu wyprzedziła ją bowiem Follis. Polka cieszyła się jednak krótko, sędziowie uznali, że niezgodnie z przepisami zabiegła drogę Amerykance Kikkan Randall, i karnie przesunęli ją na ostatnią, szóstą pozycję.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-12-13

Autor: jc