Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kopiarki nie zaszkodzą śledztwu

Treść

Jak ustalił "Nasz Dziennik", w najbliższym czasie do prokuratury trafi wniosek o sporządzenie kopii wszystkich akt śledztwa smoleńskiego. Jeśli to nie przyniesie polepszenia sytuacji rodzin, sprawa będzie kierowana dalej, aż do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Trybunał już orzekał w sprawach o blokowanie możliwości kopiowania akt z korzyścią dla tych, którym to utrudniano.
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej nie mogą swobodnie korzystać z akt Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie badającej okoliczności kwietniowej tragedii. Jak oceniają, dostęp do dokumentów jest mocno ograniczony, ich kopiowanie zabronione, a warunki lektury nieodpowiednie. Do tego wiele kart zostało utajnionych, a wnioski o udostępnienie tych tomów pozostają bez odpowiedzi. W ocenie prawników, tego typu ograniczenia są niezrozumiałe.
Na trudności w dostępie do akt śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej z kwietnia br. uwagę zwracają rodziny tragicznie zmarłych, które posiadają status osoby pokrzywdzonej dający im prawo do wglądu w akta śledztwa. Jak zauważają, prokuratura nie zezwala na kopiowanie akt jawnych, a wnioski o dostęp do utajnionej dokumentacji pozostają bez odzewu. Na trudności skarżyła się już m.in. Zuzanna Kurtyka.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" także Magdalena Merta oceniła, że prokuratura utrudnia rodzinom dostęp do akt. - Choć w myśl prawa wolno nam przeczytać akta, realizacja tego prawa nie jest bez zarzutu. Chodzi m.in. o to, że możemy zapoznawać się z aktami tylko w ciasnym pokoiku prokuratury, tuż obok pracujących urzędniczek. W efekcie, gdy my oglądamy np. makabryczne często zdjęcia z katastrofy czy też czytamy o bolesnych sprawach dotyczących naszych bliskich, w tle grają nam jakieś "złote przeboje" w radiu słuchanym przez urzędniczki, które jednocześnie uzgadniają przez telefon z rodziną listę zakupów - mówiła. Merta zaznaczała też, że prokuratura nie wyraża zgody na kopiowanie akt, a rodzinom udostępniany jest tylko jeden egzemplarz dokumentów. To wszystko sprawia, że warunki zapoznawania się z aktami są upokarzające. - Może dojść do takiej sytuacji, że trzeba będzie sformułować wniosek do ETPC - podkreśliła. Jak zaznaczyła, istnieje szansa, by zwrócić się do Trybunału bez wyczerpywania ścieżki prawnej w Polsce. Taką drogę otwiera art. 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. - To ułatwiałoby nam zaskarżenie instytucji państwa polskiego, która zachowuje się niegodnie wobec nas - dodała.
Na niedogodności skarżył się także Andrzej Melak. Jak przyznał, na lekturę akt niektóre osoby czekają nawet około miesiąca, a kiedy już dokumenty ma się przed sobą, można polegać tylko i wyłącznie na własnej pamięci i odręcznych notatkach. - Odręczne notatki, często fragmentaryczne, wyrwane z kontekstu, nie są materiałami, którymi można się posługiwać i z nimi pracować - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Melak. To nie jedyny dyskomfort. Akta można przeglądać w gabinetach, w których pracownicy prokuratury wykonują swoje codzienne obowiązki. - Gra radio, przychodzą interesanci i inne osoby, nie ma spokoju. Tak nie powinno być - ocenił. Melak przyznał, że wiele z kart udostępnianych tomów zostało utajnionych i te dokumenty są dla rodzin niedostępne. Co prawda pełnomocnicy kierowali w tej sprawie pisma do prokuratury, jednak te pozostają bez odpowiedzi.
W ocenie mecenasa Piotra Ł. Andrzejewskiego, senatora PiS, osoby, które uzyskały status pokrzywdzonego i posiadają profesjonalnego pełnomocnika, mają prawo do wglądu w akta śledztwa. Jednak tu znaczenie ma opinia prokuratora co do tego, na jakim etapie śledztwa można udostępnić akta. - Prokuratura nie powie, że uchyla się od obowiązku, ale może tłumaczyć się np. porządkowaniem akt, że dobro śledztwa wymaga nieujawnienia dokumentów do czasu konfrontacji... Istnieją pewne uzasadnione przesłanki, ale warto, by te otrzymywane były na piśmie - ocenił. Według senatora, rodziny powinny za pośrednictwem pełnomocników składać do prokuratury wnioski w tej sprawie, następnie pytać, dlaczego nie są one realizowane. Wprawdzie prokuratura nie jest zobligowana do udzielania odpowiedzi na wniosek w określonym terminie, jednak zawsze można prosić o podanie przyczyny ograniczonego dostępu do akt.
Na problem zwrócił uwagę Mariusz Cysewski, tłumacz przysięgły języka angielskiego, który pracował nad wyrokami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wprawdzie badane sprawy dotyczyły procedur lustracyjnych, to jednak orzeczenia zawierają opinię Trybunału w kwestii dostępu do akt sprawy. Zdaniem Cysewskiego, prokuratura nie może odmówić ani utrudnić rodzinom tragicznie zmarłych kopiowania akt. - W tekście wyroku Trybunału znajduje się następujące stanowisko: "Trybunał uważa, że dla Powoda ważny był nieskrępowany dostęp do tych materiałów i nieskrępowane użytkowanie wszelkich sporządzonych przezeń notatek, w tym również, w razie konieczności, możliwość otrzymania kopii stosownych dokumentów" - zaznaczył.
Taką wykładnię w rozmowie z nami potwierdził mec. Zbigniew Cichoń, senator PiS. Jak zastrzegł, rodziny ofiar powinny mieć nieskrępowany dostęp do akt śledztwa. - Zamierzam złożyć w prokuraturze wniosek o sporządzenie kopii całych akt. Powołuję się tu na art. 156 (par. 4) Kodeksu postępowania karnego, który przewiduje, że takie kopie powinny zostać wydane. Jeśli tak się nie stanie, będę z tym dalej "urzędował". Złożę zażalenie do wyższej instancji, a jeśli to nie pomoże, to złożę skargę do ETPC w Strasburgu - podkreślił. Mecenas Cichoń nie był w stanie znaleźć wytłumaczenia, z jakich powodów część akt została utajniona. - Przecież nie ma w tej sprawie nic tajnego, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Teoretycznie można czasami, dla dobra śledztwa, utajnić część akt, ale to powinno zostać jasno uzasadnione - dodał. Jak zaznaczył, o dostęp do akt trzeba walczyć i przygotować grunt pod ewentualne wystąpienie do Trybunału. - Kilka takich spraw już wygrałem - zaznaczył. Jak dodał, chodziło tu o osoby o statucie oskarżonego, więc tym bardziej osoby pokrzywdzone nie powinny mieć problemu z uzyskaniem pozytywnego orzeczenia. - Tu nie ma żadnego ryzyka, że te osoby będą próbowały utrudniać postępowanie, by zapewnić sobie jak najlepszą sytuację procesową, bo takie ryzyko w przypadku oskarżonego istnieje. Jeśli jednak Trybunał uznał, że oskarżonemu należy udostępnić akta, to tym bardziej prawo to przysługuje pokrzywdzonym - dodał.
W ocenie dr. Ireneusza Kamińskiego, specjalisty prawa międzynarodowego, wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, znane jest szerokie orzecznictwo ETPC dotyczące prowadzenia skutecznego postępowania wyjaśniającego. W tym kontekście pojawia się także wątek związany z prawami osób pokrzywdzonych. To m.in. kwestia dostępu do akt postępowania. - Jeśli mamy do czynienia z jedną kopią udostępnianą w niewielkim pokoiku, to oczywiście rodzi się pytanie, czy mamy do czynienia z właściwym zagwarantowaniem praw osób pokrzywdzonych. Jednak od konkluzji mówiącej o wątpliwościach do skargi do Trybunału droga jest długa - ocenił. Jego zdaniem, by można było liczyć w Strasburgu na pozytywne orzeczenie, należałoby dysponować dokumentacją potwierdzającą utrudnianie dostępu do akt - m.in. w formie wydawanych decyzji, od których odwoływano się do wyższych instancji. Należałoby też wykazać, że dane uchybienie było istotne dla konkluzji mówiącej o braku skutecznego postępowania wyjaśniającego. - Jeśli doszłoby do kumulowania się czy to negatywnych odpowiedzi, czy też braku odpowiedzi, ignorowania wniosków stawianych przez pełnomocników, to wówczas mogłoby dojść do sytuacji, w której możliwe byłoby postawienie uprawnionego zarzutu, że nie było skutecznego postępowania wyjaśniającego, że osoby mające status pokrzywdzonych, reprezentowane przez prawników, nie miały zagwarantowanych swoich praw, a w konsekwencji nie mogły stawiać wniosków dowodowych, uczestniczyć aktywnie w postępowaniu, a więc tego skutecznego postępowania wyjaśniającego nie było. Tu jednak należy wszystko analizować bardzo dokładnie i krok po kroku - dodał Kamiński.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-07-22

Autor: jc