Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jutro debiut Franciszka Smudy na fotelu selekcjonera

Treść

Dwa dni przed swoim debiutem na trenerskiej ławce piłkarskiej reprezentacji Polski Franciszek Smuda tryskał dobrym humorem, przekonywał, że nie ma tremy i obaw, oraz odkrywał karty. W jutrzejszym meczu z Rumunią postawi m.in. na Tomasza Kuszczaka, Piotra Brożka i Kamila Kosowskiego.
Nasi kadrowicze od poniedziałku pracowali na krótkim zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim. Wczoraj przed południem odbyli ostatni trening, podczas którego Smuda raz jeszcze starał się szlifować wpajaną zawodnikom taktykę i swą myśl szkoleniową. To elementy, na które zwraca szczególną uwagę i którym poświęcił najwięcej czasu. Chce, by reprezentanci grali piłkę efektowną, ładną dla oka, a przy tym bardzo agresywną i zdecydowaną. Mają dużo biegać, grać szybko, krótkimi podaniami, atakować rywala już w pobliżu jego pola karnego, nie dawać mu nawet chwili wytchnienia. To ma być nowa jakość naszej narodowej drużyny, charakterystycznej, rozpoznawalnej, posiadającej własny styl. Czy ten stan uda się osiągnąć po kilku dniach zajęć? Pewnie nie, ale Smuda ma nadzieję, że jego podopieczni przynajmniej będą starali się grać tak, jak założył.
Nowy selekcjoner w meczach z Rumunią i Kanadą (w środę w Bydgoszczy) da szansę wszystkim zawodnikom ćwiczącym na zgrupowaniu. - Nie po to ich powoływałem, by nie wpuścić na boisko choćby na kwadrans - powiedział. Nie robił tajemnicy ze składu ekipy, która rozpocznie jutrzejsze spotkanie. I tak między słupkami stanie Tomasz Kuszczak, a w polu zagrają Marcin Kowalczyk, Michał Żewłakow, Adam Kokoszka, Piotr Brożek, Jakub Błaszczykowski, Ludovic Obraniak, Dariusz Dudka, Kamil Kosowski, Ireneusz Jeleń oraz Robert Lewandowski. To jedenastka znacznie różniąca się od drużyny kończącej nieudane eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw świata. Autorska jedenastka Smudy.
A jak przed swoim debiutem czuje się sam szkoleniowiec? Bardzo dobrze, jest spokojny i nie ma tremy. Sam przyznał, że oczywiście odczuwa dreszczyk emocji, ale nie jakiś specjalny i paraliżujący. Ma świadomość, iż spoczywa nań ogromny bagaż oczekiwań, że przez najbliższe dwa i pół roku jego pracę będą oceniały miliony ekspertów (bo każdy kibic za takowego się uznaje), ale wierzy, że sobie poradzi.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-11-13

Autor: wa