Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Albo pieniądze, albo strajkujemy

Treść

W Stalowej Woli rozpoczęło się referendum strajkowe pielęgniarek. Porozumienia wciąż nie ma we Włocławku. W Lublinie pielęgniarki wystąpiły z postulatem zwiększenia ich wynagrodzeń o połowę tego, co wywalczyli lekarze. Jeśli się nie porozumieją z dyrektorami, może dojść do strajku. Z kolei w szpitalach w Krakowie i Gdańsku już zabrakło lekarzy i trzeba było wstrzymać przyjmowanie chorych i wykonywanie planowanych zabiegów. W rozwiązanie sporów pracowniczych włączył się prezydent. Lech Kaczyński przyjął wczoraj delegacje medycznej "Solidarności" i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Bardzo trudna sytuacja jest w Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie, gdzie ponad połowa spośród 230 lekarzy wzięła urlopy na żądanie. To spowodowało, że praca placówki została w znacznym stopniu sparaliżowana i na wielu oddziałach wprowadzono ostry dyżur - przyjmowani są tylko pacjenci w stanach zagrożenia życia. Powodem protestu lekarzy są kwestie płacowe - domagają się oni podwyżek (maksymalnie ma to być prawie 2 tys. zł), ale dyrekcja twierdzi, że nie ma na to pieniędzy. Dzisiaj mają być wznowione negocjacje z lekarzami. W Szpitalu Klinicznym w Gdańsku wstrzymano przyjmowanie pacjentek na oddział ginekologii onkologicznej. Został tam już wyczerpany limit pracy lekarzy. - Możemy pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo, ale musimy dostać za to większe pieniądze - mówią lekarze. Chcieliby zarabiać około 8 tys. zł miesięcznie brutto (lekarz ze specjalizacją). Dyrekcja twierdzi, że szpital stać na mniej niż połowę tej kwoty. Lekarze się na to nie zgadzają, bo ich zdaniem za godzinę dyżuru dostawaliby wtedy tylko 15 złotych. W innych szpitalach w kraju także nie do końca jest rozwiązana sprawa lekarskich dyżurów. Andrzej Pawluczyk, dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego, jest spokojny o obsadę dyżurów tylko do końca stycznia. Podczas rozmów z lekarzami ustalono, że rozliczanie czasu pracy nastąpi na koniec lutego i wtedy będzie też wiadomo, ile lekarze wypracowali nadgodzin. Trwałego porozumienia jednak wciąż nie ma. Z kolei dyrektor szpitala w Łomży Dariusz Górski wycofał wniosek o zawieszenie działalności tej placówki na kilka miesięcy, bo i tak nie rozwiąże to sprawy jej ogromnego zadłużenia. Ale wciąż nie ma porozumienia płacowego z lekarzami i innymi grupami zawodowymi. O wiele większe kłopoty będą jednak mieli dyrektorzy z pielęgniarkami i technikami medycznymi. Te dwie poważne grupy zawodowe, o wiele liczniejsze od lekarzy, także domagają się podwyżek wynagrodzeń. Fiaskiem zakończyły się dotychczasowe rozmowy płacowe w szpitalu w Stalowej Woli. Dlatego związek pielęgniarek i położnych rozpoczął wczoraj tygodniowe referendum strajkowe. - Nie zostało nam nic innego jak strajk - przekonuje Wiesława Wojtala, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w tej placówce. Siostry domagają się stopniowego podniesienia swoich wynagrodzeń o 750 zł, a szefowie chcą im dać tylko połowę tej kwoty. Protest mógłby się rozpocząć, jak w wielu innych szpitalach, 21 stycznia. Ku strajkowi zmierza także szpital wojewódzki we Włocławku, gdzie także pielęgniarki i położne wciąż nie mogą porozumieć się z dyrektorem. Siostry chciałyby dostać 100 zł podwyżki brutto (ich średnia pensja to około 2,3 tys. zł brutto). Jednak szpital oferuje im jedynie 10-procentowy wzrost wynagrodzeń, gdyż - jak argumentuje - tylko na tyle go stać. To jednak nie satysfakcjonuje pielęgniarek, które nie wykluczają strajku, jeśli ich postulaty nie będą uwzględnione. Z kolei w Lublinie siostry ze wszystkich szpitali domagają się podwyżek w wysokości połowy tego, co dostali lekarze - chodzi średnio o kwoty od 300 do 800 złotych. W piątek mają dostać odpowiedź na swoje postulaty. Dyrektorzy w całej Polsce są zasypywani żądaniami wzrostu płac ze strony związków zawodowych reprezentujących techników medycznych. Jeśli podwyżek nie będzie, wtedy po niedzieli także technicy będą strajkować. Ich pozycja negocjacyjna jest o tyle silna, że strajk techników oznacza paraliż szpitali: nie będą wykonywane badania diagnostyczne czy zdjęcia rentgenowskie, co oznacza praktycznie niemożność diagnozowania i leczenia chorych. Ponadzakładowy układ zbiorowy Inicjatywę w rozwiązaniu sporu lekarzy z rządem w sprawach płacowych próbuje przejąć prezydent Lech Kaczyński. Podczas spotkania z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy i sekcją ochrony zdrowia NSZZ "Solidarność" Kaczyński opowiedział się za zawarciem ponadzakładowego układu zbiorowego dla pracowników ochrony zdrowia. - Jest to niemożliwe bez udziału rządu - przyznał prezydent, ale nie wykluczył, że w tej sprawie wystąpi z inicjatywą ustawodawczą. Na zawarciu takiego układu zależy pracownikom, od dawna taki postulat wysuwa OZZL. Lech Kaczyński nie krył, że zgadza się z diagnozą sytuacji w placówkach ochrony zdrowia, jaką przedstawili mu związkowcy. Zwłaszcza medyczna "Solidarność" nie szczędzi słów krytyki wobec nieudolnych, zdaniem związku, poczynań rządu. Prezydent zaapelował też do ekipy Donalda Tuska o "podjęcie kroków zmierzających do uspokojenia sytuacji w służbie zdrowia". To reakcja głowy państwa na żądania płacowe pracowników i groźbę strajków w szpitalach. Kaczyński wytknął też koalicji rządowej, że do tej pory nie otrzymał projektów ustaw reformujących ochronę zdrowia, które w tamtym tygodniu zostały przesłane do Sejmu. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-01-16

Autor: wa